Jeszcze kilka lat temu na sadowiańskich i nadwiślańskich łąkach można było podziwiać bogaty ekosystem różnych roślin łąkowych. Były: pięciornik gęsi, bodziszek, kuklik zwisły, firletka poszarpana, niezapominajka błotna, wiązówka błotna itd. Dziś ich już nie ma. W ich miejsce pleni się nawłoć kanadyjska. Roślina inwazyjna, która w Europie, pochłania 900 km kwadratowych rocznie. „Dusi” nie tylko rośliny łąkowe, ale nawet krzewy czy małe drzewa.
Może mieszczucha te żółte łany nawłoci kanadyjskiej cieszą, ale jeśli w takim tempie będzie się pleniła to za kilka czy kilkanaście lat tylko ona będzie rosła wszędzie. Na łąkach, w lasach czy na nieużytkach. Polskie ekosystemy stracą swoją różnorodności i zostanie tylko to żółte cholerstwo. A walka z nim wydaje się z góry przegrana bo rozmnaża się nie tylko przez nasiona, ale i kłącza. Chwilowo może pomóc wykaszanie jej na łąkach, w rowach czy na nieużytkach, albo głęboka orka. Ale jest to bardzo pracochłonne i kosztowne. Nawet Kampinoski Park Narodowy słabo z nią walczy bo zarasta leśne dukty i ścieżkę rowerową z Palmir do Dziekanowa Leśnego.
Wiem, są pilniejsze sprawy jak walka z nawłocią kanadyjską, ale jeśli chcemy zachować bogactwo polskiej roślinności łąkowej to nie ma innej rady jak plenić tego szkodnika tak mocno, jak tylko się da.
Skąd się wzięła w Europie?
Z Ameryki Północnej. Sprowadzono ją do ozdabiania ogrodów bo nie tylko ładnie wyglądała, ale jest też bardzo miododajna. Nawłociowy miód pomaga na rozmaite dolegliwości.
Ale jak to zwykle bywa z roślinami czy zwierzętami importowanymi z innych ekosystemów, jej uprawa wymknęła się spod kontroli. W Polsce, już na początku lat 70. XIX wieku pojawiły się doniesienia w Małopolsce, że zdominowała rozległe obszary. A od tego momentu minęło prawie dwieście lat, przez które rozprzestrzeniła się na pozostałe regiony kraju.
Przykład nawłoci, ale też barszczu Sosnowskiego pokazuje jak niebezpieczne są ingerencje człowieka w ekosystemy. Przez rośliny czy zwierzęta inwazyjne tracimy ich różnorodność. Teraz, człowiek musi naprawić to co sam spieprzył. Nie ma innego wyjścia.
Zdjęcie ilustracyjne, zachód słońca nad Sadową i jej łąkami. Foto Jolanta Styrczula.
Autor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl
I koniecznie link ze zdjęciami – trzeba ludziom pokazać o jaką roślinę chodzi, by wiedzieli na co patrzą omyłkowo z podziwem, nie wiedząc że to piękny – tryfid
Nawłoć kanadyjska https://pl.wikipedia.org/wiki/Naw%C5%82o%C4%87_kanadyjska
Drugi taki wróg – okaz z którym kraje Europy już podejmują walkę to amerykański gatunek Czeremchy – także inwazyjny i to w tempie wręcz niesłychanym, i także sprowadzony do celów ozdobnych. To silny chwast wypierający rodzimą naszą europejską delikatną czeremchę, niszczący pola, lasy, parki i ogrody, żyje zielono przez cały rok, odbiera wodę i ziemię wszystkiemu wokoło, rozprzestrzenia się błyskawicznie. Trzeba go ciąć i wyrywać z korzeniami. W Szwajcarii został zabroniony, niebawem w Niemczech i jak najszybciej dalej, bo zdewastuje wszystko.
Czeremcha amerykańska https://pl.wikipedia.org/wiki/Czeremcha_ameryka%C5%84ska