Żyjemy w czasach upadku powtarzanych przez dziesięciolecia legend. Stosunkowo niedawno lekarze dojrzeli wreszcie zależność pomiędzy walką z cholesterolem a istną epidemią choroby Alzheimera. Po dekadach walki o czyste powietrze zauważono, że ta prowadzi nas… do podgrzania planety.

Jak już pisałem II wojna światowa i związane z nią zadymienie wielkich obszarów nijak miało się do ocieplenia klimatu. Wręcz przeciwnie. Zimy w latach 1940-tych były wyjątkowo ostre.

Tak samo było w PRL, zwłaszcza w czasach, gdy kominy fabryczne nie były wyposażone nawet w namiastkę filtrów.

Z czasem jednak powietrze zaczęło się oczyszczać a słupki rtęci w termometrach rosnąć.

To obraz, jaki każdy 50+ żyjący w Polsce mógł zaobserwować w ciągu swego życia.

Okazuje się, że współgra to z… najnowszymi badaniami naukowymi.

Przeprowadzone w latach 2005-2019 przez NASANOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration) wykazały, że ilość ciepła zatrzymanego przez Ziemię podwoiła się. Jednak za 40% tego przyrostu odpowiada… czyste powietrze!

Badania te potwierdził również norweskie Centrum Międzynarodowych Badań nad Klimatem CICERO.

Najkrócej. Cząstki zanieczyszczeń unoszące się w atmosferze pełnią funkcję jakby lustra, odbijającego część promieniowania słonecznego. Przy czym nie chodzi wyłącznie o pył, ale np. lotne związki siarki, które obficie wydzielają się podczas spalania węgla, szczególnie brunatnego.

Im ich mniej tym więcej ciepła dociera do powierzchni Ziemi.

To jednak nie jedyny efekt. Wzmożona penetracja Słońca powoduje ogrzewanie wód – to zwiększa parowanie i przynosi w efekcie częstsze deszcze.

Proszę sięgnąć do starszych wiadomości i poszukać informacji o nawalnych deszczach, nawiedzających np. Warszawę.

Nikt, jak do tej pory nie pokusił się jednak o najprostsze porównanie ilości śmierci wywołanych falami upałów ze zgonami wywołanymi przez smog.

Tymczasem sytuacja zaczyna przypominać tą ze starego porzekadła – zamienił stryjek siekierkę na kijek.

Czy też opowieści starych lekarzy – masz niski cholesterol masz szansę umrzeć na raka. Zbyt wysoki z kolei prowadzi do zawału lub udaru.

O ile jednak „czyste powietrze” może być powodem ocieplenia klimatu to jednak nie sposób ograniczyć się wyłącznie do niego jako czynnika sprawczego.

Historia zna bowiem okresy, gdy średnia temperatura była wyższa od obecnej o kilka stopni. Wspominałem już o Grenlandii tysiąc lat temu. Wikingowie tam mieszkający trudnili się rolnictwem i hodowlą.

Z kolei wiek XVII przyniósł niespotykane mrozy. Bałtyk był skuty lodem do tego stopnia, że w okresie listopad-grudzień Gdańsk zamarzał a komunikację ze Sztokholmem zapewniały… sanie. Po drodze, gdzieś tak w połowie Bałtyku, na lodzie stawiana była karczma, w której strudzeni wędrowcy mogli odpocząć przed kolejnym dniem jazdy.

A przecież atmosfera była wówczas o wiele bardziej czysta niż teraz.

Za wszystkim kryje się aktywność słoneczna. Po prostu nasza Gwiazda emituje różne ilości energii w różnych przedziałach czasowych.

Nie sposób jednak pominąć pogodotwórczej roli przejrzystości naszej atmosfery.

Przykładem, jak bardzo pył zawieszony może wpływać na losy świata jest… bitwa pod Waterloo.

Dwa miesiące przed nią doszło bowiem do największego wybuchu wulkanu w czasach nowożytnych. Na indonezyjskiej wyspie Sumbawa dosłownie wyleciał w powietrze wulkan Tambora (ok. 100 tys. ofiar). Popiół wiatr rozniosły po całym świecie, co powodowało ulewne deszcze, zaś 1815 rok nazwany był później rokiem bez lata.

Rozmokły teren bitwy przyczynił się do słabej skuteczności francuskiej artylerii. Pociski, zamiast eksplodować na powierzchni gruntu i razić odłamkami wkoło grzęzły w błocie i wyrzucały w górę jego fontanny.

To oznaczało o wiele mniejsze straty wśród przeciwników.

Niestety. Przegrana Napoleona nie była jedynym skutkiem wybuchu Tambory. Miliony zginęły z głodu, również w Europie.

Symulacje, przeprowadzone bodaj jeszcze w latach 1950-tych przez zespół Hugha Everetta (znanego potem z rozwinięcia koncepcji wieloświata) doprowadziły do powstania terminu „zima nuklearna”. Prócz opadów promieniotwórczych miała to być kolejna przyczyna zagłady Cywilizacji.

Prawdopodobnie na podstawie tych opracowań powstał film Ostatni brzeg (1959 r.).

Mamy więc w przeszłości opracowania wiążące ogólne zadymienie/zapylenie atmosfery z oziębieniem klimatu.

Tymczasem walka wydana przez postępowców ma doprowadzić do wyeliminowania jakiegokolwiek śladu emisji z Europy.

Ograniczenie energetyki węglowej, zapowiedź jej całkowitej eliminacji w ramach walki o oziębienie klimatu zauważalnie już daje efekt odwrotny.

Europa, prawdopodobnie kontynent z najczystszym powietrzem (nie licząc Antarktydy) jest najszybciej ogrzewającym się miejscem na Ziemi.

Z kolei z czasów, gdy powietrza można było dosłownie dotknąć pamiętamy ostre i długie zimy oraz chłodne (wg dzisiejszych standardów) lata.

Działalność człowieka wywarła zatem wpływ na klimat ale odwrotnie niż powtarzają nam ekolodzy.

Czy dla oziębienia klimatu powinniśmy zatem uruchomić elektrownie węglowe w całej Europie a w miastach na nowo ogrzewać mieszkania za pomocą kopciuchów?

Jak bowiem opowiadali starsi ludzie na wsi w czasach mojego dzieciństwa – od smrodu jeszcze nikt nie umarł a od świeżego powietrza szlag trafił armię Napoleona.

24.04 2024

fot. pixabay