Najlepszą miarą jaką sami sobie wystawiają dziś ludzie jest fakt, że przypominają sobie o Tobie gdy czegoś potrzebują. Tak normalnie to niby gdzieś tam w tle są, ale ich nie ma. Przez miesiące nie dają znaku życia, nie pamiętają o Twoim istnieniu, bo zawsze są „zarobieni” ale gdy przychodzi jakiś „byznys” to nagle potrafią znaleźć czas by napisać czy zadzwonić! I nawet chwilowo nie są zarobieni!
Życie uczy człowieka. Cały czas. Po iluś latach wiesz już komu warto pomóc a kto jest „przyjacielem” wyłącznie interesownym. Brak czasu jest takim magicznym hasełkiem maskującym rzeczywiste intencje wielu ludzi, a raczej ich brak.
– Wiesz, Ty taka zjarana tym nowym facetem ale on to chyba cię olewa…
– No coś Ty! On jest zapracowany! (dialog autentyczny). Taaa… zapracowany albo zapracowana, tak bardzo, że przez 24 godziny nie znaduje trzech minut aby poświęcić komuś minimum uwagi ale znajduje całkiem dużo czasu by wklejać głodne bzdety na „sociale”. Jeśli ktoś sam siebie nie szanuje i żebrze o uwagę kogoś kto ma go w dupie to ma problem nie tyle z otoczeniem co sam ze sobą.
To że dziś życie zamieniło się w egzystowanie pośród stada pierdolców, którzy dostają padaczki z powodu rozładowanego „fona” jest faktem i tego żadna siła nie zmieni, jednak – paradoksalnie – w psychiatryku lepiej widać kontury. Kiedyś trzeba było kogoś ciut lepiej poznać by coś o nim powiedzieć. Dziś wystarczy usiąść pomiędzy grupą ludzi i dostrzec tego jednego – jeden to wariant optymistyczny! – który nie siedzi z łbem w telefonie i już wiesz, że jest normalny. Na początek tyle wystarczy. Reszta wychodzi później.
Trzy lata miałem przypadek, że pewna osoba stąd niczym z procy wystrzeliła mi w wiadomości prywatnej: Hej Łukasz, jestem pod ścianą i potrzebuję pięciu tysięcy! Uśmiechnąłem się tylko bo jakieś cztery miesiące wcześniej potrzebowałem pewnych informacji i napisałem do tej osoby z prośbą by mi luknęła tu i tam. Odczytała wiadomość po tygodniu… Bez odpowiedzi. Za trzy miesiące potrzebowała cashu i wiedziała gdzie uderzyć. Żeby było śmieszniej to ten sam człowiek, który nie miał marnych pięciu tysięcy, wklejał swego czasu poważne wizje o interesach z Orlenem.
Mawia się, że w epoce przed internetowej tylko najbliższa rodzina wiedziała, że jesteś kretynem. Na szczęście kretyna łatwo jest poznać dziś, w epoce internetu bo pląta się we własnych idiotyzmach, zaprzecza sam sobie i zapomina co mówił wczoraj. Ludzie z natury są bizantyjskimi hipokrytami. Pomstują na bogaczy ale sami marzą o szóstkach w dużego lotka. Bredzą tutaj o egoizmie ale wstaw posta z prośbą o pomoc dla chorego dzieciaka a pies z kulawą nogą się nie odezwie! Nagle jest CISZA.
Wstaw focie z wakacji a będą lajkować i mlaskać! Albo coś o polityce, będzie wieki odzew i setki komentarzy bo polityka wywołuje emocje, przy czym 90% pomstujących na władzę, ma identyczną mentalność jak tamci na górze. W rzeczywistości sprawdza się jedna zasada: im dłużej komuś będziesz pomagał, tym gorzej będzie cię traktował. Im bardziej ktoś przed kimś się płaszczy tym bardziej będzie przez niego pomiatany.
Życiem rzadzą prawa dżungli. Darwinizm. W świecie zwierząt na savannie rządzi lew bo jest najsilniejszy ale do zwierząt nie można mieć pretensji bo one mają wyłącznie instynkt. Ludzie teoretycznie mają rozumy czyli coś wyżej niż instynkt, a zachowują się gorzej od zwierząt.
Internety są odpowiedzialne za obecne sprowadzenie społeczeństwa do poziomu jaskiniowego ale to ma swoje plusy. Tu doskonale widać kto co sobą reprezentuje. Człowiek latający tu od grupy do strony, od strony do profili i spowrotem i ładujący po kilkadziesiąt komentarzy, reprezentuje sobą wyłącznie poziom przedszkolny bo tutaj wartość wszystkiego jest taka sama jak wartość bańki na wietrze. Królują wyłącznie kilkusekundowe emocje. Impulsy. Już sam fakt angażowania się w jakieś wirtualne bzdety i inicjatywy nie wychodzące poza tę przestrzeń, jest najlepszym dowodem ogłupienia social mediami.
Net to lustro, odbijające wszystko w bardzo jaskrawym świetle. Dziś ludzi z krwi i kości, nie zaklamanych, można policzyć na palcach.
Szczyt hipokryzji?
Iść do salonu po auto za pół bańki a potem wklejać po Facebooku brednie, że „pieniądze nie mają znaczenia”.
Foto: Pixabay.com
Zostaw komentarz