Rektor pan przy porannej kawie i brandy otworzył korespondencję urzędową. Bardzo lubił czytać pisma urzędowe, zwłaszcza te gratulacyjne, gdyż na chwałę swoją niewątpliwie sobie zasłużył. Pisali do niego inni rektorzy, pracownicy państwowi, a nawet zwykli robotnicy, dziękujący mu za to, że nie muszą studiować, żeby zarabiać dwa razy tyle co absolwenci Uniwersytetu.

Dobył wreszcie szarą kopertę z napisem „Państwowa Komisja Dyskredytacyjna”. Skisł na chwilę po czym otworzył kopertę. O fakt! To już jutro! I dolewając sobie brandy kazał nadejść do siebie sekretarce.

– Pani zawoła pilnie do mnie Woźnego, Kierownika Działu i Szatniarza. Tylko niech pani nie dostawia krzeseł. Pragnę bowiem, aby przede mną stali, gdy ja będę siedzieć.

– Oczywiście – odpowiedziała sekretarka i od razu chwyciła za telefon.

Do 30 minut wszyscy goście czekali już w poczekalni na wizytę u Rektora pana. Sekretarka zrobiła im najtańszą kawę jaką miała, żeby ta droga została tylko dla gości zagranicznych. Miejscowi pili bowiem byle co, byleby tylko pić. A odkąd Rektor pan zakazał spożywania alkoholu także w przerwach między zajęciami, niektórzy wypijali tak wielkie ilości wody mineralnej, że im się mózg lasował. I efekt był w sumie ten sam.

Rektor pan wkroczył do poczekalni i trzymając telefon przy uchy udawał rozmowę z ministrem nauki. Głośno go rugał i pouczał, co zrobiło wrażenie na zebranych w poczekalni.

– Zapraszam panów do siebie – powiedział Rektor pan i zaproponował wszystkim oranżadę cytrynową, ale bez kostek lodu.

Szatniarz, Woźny i Kierownik Działu weszli do gabinetu i stali podczas gdy Rektor pan wygodnie zasiadając za biurkiem sączył na przemian brandy i herbatę.

– Otrzymałem dziś korespondencję z PKD – oznajmił Rektor pan. Mają tu jutro przyjechać. Tu jest lista studentów, którymi raczej nie chcemy się chwalić. Trzeba ich na ten czas zamknąć gdzieś, najlepiej w garażu podziemnym. Dać im jakąś piłkę, albo coś innego, żeby się sobą zajęli i do 18:00 niech nie wychodzą na Uniwersytet. Nawet można im jakieś jedzenie i picie kupić, byleby tylko nie mieli ambicji stawania przed PKD. Na górze zostaną tylko najlepsi studenci. Tacy wybitni bardziej. Część kadry też zresztą wyślę do garażu. Raz, że się nie nadaje do wykładania, dwa, będzie pilnować jeszcze bardziej nienadających się do studiowania studentów.

Podziemny parking stopniowo zapełniał się studentami. Palono papierosy, gdyż Rektor pan na dobę kazał wyłączyć czujniki dymu, spożywano pożywny alkohol z Żabki, a niektórzy nawet się całowali dotykając się wzajemnie w miejscach intymnych. Woźny zapewnił oprawę muzyczną włączając hity z początku lat 90.

– Mało tu macie studentów – powiedział przewodniczący PKD do dziekana.

– Owszem, bo stawiamy na jakość, nie na ilość – uśmiechnął się dziekan.

– Doszły mnie słuchy, że tych gorszych studentów trzymacie w podziemnym garażu, to prawda? – zapytał przewodniczący PKD.

– I tak, i nie – odpowiedział wymijająco dziekan. – Oni tam są z własnej woli, żeby zrozumiawszy swoją mizerię umysłową dojrzeć dopiero do studiowania.

– A to bardzo interesująca inicjatywa! – powiedział przewodniczący PKD. – I co, dojrzewają?

– Jedni tak, inni nie. Ci drudzy przychodzą potem do mnie i opowiadają jak to zmarnowali życie licząc na to, że będą studiować, a im się nie udało. Jednocześnie chwalą się, że mają pracę lepiej płatną niż gdyby skończyli studia. – powiedział dziekan.

– A z tym dzikiem, którego pan dziekan rozjechał, to żart był, prawda? Czytałem o tym w internetach. – zapytał przewodniczący PKD.

– I tak, i nie – odpowiedział wymijająco dziekan. U nas istnieją równolegle nie tylko strefy czasowe, ale i mentalne. Szanujemy to, że nasi pracownicy mają ogląd rzeczywistości do niej nieprzystający. Zwłaszcza to oni twórczo wpływają na młodzież, ale nie tę z garażu.

– A do tego garażu moglibyśmy zajechać windą? – zapytał przewodniczący PKD.

– Ale po co? – zadał stanowcze pytanie dziekan. – Żeby zobaczyć koniec świata, upadek cywilizacji, gwałtowną redukcję umysłowości? Do reaktora jądrowego w klapkach też by pan wszedł? – zapytał dziekan.

– No nie – odpowiedział nieśmiało przewodniczący PKD.

– No to zapraszam pana na miłe spotkanie z Rektorem panem. Co prawda ogląda obecnie mecz ale go sobie nagra i doogląda potem, jak już wynik będzie znany. To nawet lepiej bo nie będzie się stresować – powiedział dziekan.

– Znakomita uczelnia – powiedział przewodniczący PKD. – Rzadko kiedy zdarzają się tacy ludzcy ludzie jak u was. A ta brandy, z którego roku jest?

– Sprzed wieku, ponad sto lat – odpowiedział Rektor pan i zdrzemnął się na godzinę.