To wydarzenie bez precedensu było trudne do przyjęcia nawet dla Jego uczniów. Początkowo nie rozumieli Jego słów. Domagali się dowodów. I Zbawiciel dał im je. Jeden z nich od razu, już w pustym grobie. Były nim płótna i chusta, które zobaczył najpierw św. Piotr, potem św. Jan; „zobaczył i uwierzył”.

Całun i chusta.
Mamy je do dziś. Jako materialny ślad Zmartwychwstania – dla naszego świata, który zawsze i wszędzie domaga się dowodów.
Tzw. „Chusta Weroniki”, Vera Icon, „Chusta z Manopello” – ponownie objawiła się światu całkiem niedawno. Jak do tego doszło, to osobna historia; z udziałem w szczególności pewnego niemieckiego dziennikarza…

Od samego zarania chrześcijaństwa relikwia ta – co oczywiście nie dziwi – cieszyła się wielkim kultem wyznawców Chrystusa. Jej popularność nie słabła do końca średniowiecza, gdy niespodziewanie… znikła z oczu ludzi. Na jakieś pięć stuleci.
Wcześniej jednak stała się prawzorem dla malarskich przedstawień Chrystusa w całym Kościele wschodnim – jako tzw. Acheiropoietos – wizerunek „nie ręką ludzką uczyniony”, „ikona ikon” – dając początek wszystkim innym ikonom, przedstawiającym „Prawdziwe Oblicze” Pana Jezusa.

I do tego właśnie kręgu dzieł zalicza się nasz słynny nowosądecki obraz – zwany tradycyjnie, jednak nieściśle „Przemienieniem Pańskim”. Obraz mocno związany z historią miasta. Przez legendę – wiązany wręcz z samymi jego początkami. Po raz pierwszy jednak źródłowo poświadczony w Nowym Sączu dopiero w 1597 r.
Według tradycji namalowany przez św. Łukasza (swoją drogą, zgodnie lokalnymi tradycjami różnych krajów, miałby być on twórcą dość pokaźnej liczby ikon). Zdaniem natomiast współczesnych badaczy, powstały w trzeciej ćwierci XIV w., w Czechach.

A niezależnie od wszelkich związanych z nim kontrowersji i niejasności, stanowiąc wizerunek z rodzaju Vera Icon, a więc nawiązując do owej chusty ujrzanej przez Piotra i Jana w Grobie Pańskim, to przecież właśnie – w symbolicznej artystycznej wizji – Chrystus zmartwychwstały. Prawdziwie z martwych powstały!

Alleluja!