„Podejrzana” wp.pl donosi tu:

Z dostępnych wydań kwartalników wynika, że teksty, na które ministerstwo sprawiedliwości zawarło z Zaradkiewiczem najdroższe umowy, zostały opublikowane. Chodzi o artykuł „Wpis w księdze wieczystej jako czynność notarialna. Problematyka ustrojowa i procesowa” za 10 929 zł w czasopiśmie „Nieruchomości@”. Drugi tekst „Nadużycie środków ochrony dóbr osobistych – uwagi de lege ferenda” również za 10 929 zł ukazał się w kwartalniku „Probacja”.

Drodzy Państwo, takich stawek na rynku po prostu nie ma. Ale Pan Zaradkiewicz oczywiście nie widział w tym nic niestosownego. Na pewno, jako sędzia, po przytuleniu 20 z groszami za dwa artykuły napisane być może przez jedną noc, sądził sprawy obiektywnie, znaczy bezstronnie. W to oczywiście nie wątpię – piszę, jakby ktoś z Państwa miał jednak jakiekolwiek wątpliwości.

Ten drugi artykuł: „Nadużycie środków ochrony dóbr osobistych – uwagi de lege ferenda” mnie zastanawia. Nie czytałem go. Jednak w tytule zostały zawarte słowa „de lege ferenda”, co w języku S.P.Q.R. oznacza mniej więcej (dawno nie miałem łaciny) zgłoszenie postulatów wobec przyszłego prawa.

Jednym słowem Pan Zaradkiewicz przytulił ponad 10 tys. zł za to, że napisał o prawie, którego jeszcze nie ma, a które powinno, jego zdaniem, być. Tak przynajmniej wynika z tytułu.

Niezwykle mądry musiał to być artykuł, że Ministerstwo Sprawiedliwości aż tyle za niego postanowiło zapłacić. Zapewne są już liczne cytowania, także zagraniczne.

No bo chyba się nie mylę, prawda?

Trochę mnie jednak dziwi, dlaczego żaden z moich kolegów, znakomitych prawników, nigdy o nim nie wspomniał.