Trudno zrozumieć, czemu tyle hałasu spowodowała wypowiedź tego pana. Wszak dał się już poznać w 2017 roku.

Przypominam. Po próbie niedopuszczenia do obchodów „miesięcznicy smoleńskiej” dnia 10 czerwca 2017 roku część grupy tzw. los starcos desperados, nazywana przez gazwyb Obywatelami RP, zasilona m.in. przez rzeczonego Frasyniuka została zatrzymana przez Policję.

– Policja polska użyła siły przeciwko obywatelom – alarmuje Władysław Frasyniuk. Były działacz opozycji został wyniesiony za ręce i nogi z Krakowskiego Przedmieścia w czasie protestów w dniu miesięcznicy smoleńskiej. – Gdyby Lech Kaczyński żył, byłby po naszej stronie – przekonuje Frasyniuk. (…)

Czuję się jak w stanie wojennym (…) Żeby było jasne – wszystkich nas wzięli siłą. Tutaj z nami jest również jedna pani, która straciła przytomność i która ma uszkodzoną rękę, wezwano pogotowie. Jesteśmy w sytuacji, w której nie wiemy, co się dzieje, nikt nam niczego nie komunikuje. Podkreślam raz jeszcze, policja polska użyła dziś siły przeciwko obywateli – komentował Frasyniuk w rozmowie z Onet.pl.

link:

Pisałem wtedy:

III RP jest zatem tym samym, czym była PRL w latach 1981-83. Młodzi, którzy słuchają Władka, a nie słuchają swoich rodziców, zasadnie mogą wzruszać ramionami i pytać, po co były jakiekolwiek strajki, skoro było wtedy tak samo?

Ba, za chwilę dojdą do wniosku, że największym bestialstwem junty Jaruzelskiego był brak Internetu dostępnego dla wszystkich oraz telefonów komórkowych. Bo w to, że gros społeczeństwa posiadał telewizory czarno-białe i bez pilotów mało kto już uwierzy.

Dlatego majaczenia przedsiębiorcy Frasyniuka są tak bardzo szkodliwe, gdyż zacierają prawdę historyczną w powszechnej świadomości bardziej niż głos starego zupaka.

Ale to tylko ludyczna strona narzekania Władka. O wiele bardziej istotne jest to, że Władek obnaża się jako człowiek nie mający pojęcia o tym, czym jest wolność i demokracja, w imię których rzekomo protestuje.

Zapomina, że święte prawo wolności, mówi wyraźnie:

wolność twojej pięści kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność mojego nosa.

Frasyniuk i inni bojownicy o wolność i demokrację, w tym stary esbek płk Lesiak, nie demonstrowali, ale postanowili przeszkodzić innym w manifestacji. W tym celu usiedli na drodze publicznej i zwyczajnie chcieli zablokować przemarsz. Zostali zatem przeniesieni przez policję w inne miejsce, skoro nie reagowali na perswazję funkcjonariuszy.

Frasyniuk niesiony na rękach przez policjantów poczuł się… jak w stanie wojennym.

Mówiąc to wpisał się w narrację obecnie zapomnianego już trochę żołdaka jaruzelskiego Adama Mazguły.

„Nie powiem, oczywiście były tam bijatyki, jakieś ścieżki zdrowia, ale generalnie najczęściej jednak dochowano jakiejś kultury w tym wszystkim, w tym całym zdarzeniu. Ja przeżyłem już stan wojenny, byłem już dorosłym oficerem i nie pamiętam, żeby po ulicach działy się jakieś dziwne rzeczy, jakieś szczególne prześladowania. Pamiętam jednak, że zarówno generał Jaruzelski jak i cała jego ekipa w sposób dobrowolny (…) oddał władzę w sposób pokojowy. To jest dowód na to, że naród był wspólnie ze sobą, że byliśmy razem. Nie wolno teraz pokazywać, kto był większym albo mniejszym – jak to zostało określone? – oprawcą. Gdzie są ci oprawcy? Oprawcami są ci, którzy dzisiaj dalej dzielą Polaków. To są oprawcy, oprawcy, którzy w sposób niekontrolowany szykują wojnę jednych z drugimi, jednego sortu na drugi sort”.

Prawda jest taka, że w stanie wojennym siedzący na drodze ludzie byliby zmasakrowani przez oddział ZOMO.

Wróćmy jednak do Frasyniuka. O jego prawdziwych intencjach świadczyło to, że na lewacką manifę przybył już przystrojony w plakietkę z napisem cyrylicą.

To dało asumpt do twierdzeń, często wygłaszanych zupełnie serio, że rosyjski to jedyny język, który Frasyniuk naprawdę rozumie.

Szczególnie przekleństwa i obelgi. Pamiętamy przecież, że spośród tysięcy internowanych członków i działaczy Solidarności jedynie Władek przystał do grypsujących. A że grypsera to jakieś 70% rosyjski (prawda, specyficzny, bo bardziej to slang tzw. błatnych ludzi) nic dziwnego, że musiał go opanować.

Jeśli ktoś myśli, że Frasyniuka spotkała jakakolwiek kara za stawianie oporu policji itd., itp. jest w błędzie. Ba, został nawet chwilowo bohaterem oPOzycji, pokazywanym w TVN i opisywanym w newsweeku czy innej gazecie wyborczej.

Właśnie stąd wziął się kolejny bluzg Władeczka. Żyje w przekonaniu własnej bezkarności.

On może.

On jest przecież legendą i on walczy o demo(n)krację.

W czasach, gdy Władeczek był tylko pobrudzonym smarem szoferem samochodu ciężarowego we wrocławskiej bazie PKS oficjalnie mówiono o tzw. mądrości etapu.

Najwyraźniej wg pewnych ludzi, zakotwiczonych nie mniej od Frasyniuka w PRL-u, mądrość etapu polega na ***** ***.

Dlatego dziwnie jestem spokojny, że Władeczek znowu się wywinie.

Aczkolwiek jest szansa, że tym razem ktoś nie wytrzyma. I po prostu napluje w gębę tej grypsującej legendzie wrocławskiej Solidarności. A jak potem jeszcze mu dołoży z liścia, to Władeczek zamilknie. Jako grypsujący bowiem czuje respekt wyłącznie przed fizyczną siłą. I panicznie boi się o własne ryło.

Więc patrzmy spokojnie na rozwój wypadków, powtarzając tylko głośno ciągle aktualne słowa ś. p.Andrzeja  Leppera:

.

23.08 2021

fot. facebook, archiwum