Historia europejskich potęg to historia ich strategicznych wyborów. Dziś Niemcy, stojąc nad przepaścią gospodarczą, wydają się podejmować kolejny – tym razem ryzykowny – zwrot geopolityczny. Berlin nie chce już dłużej być „amerykańskim protektoratem” i coraz śmielej szuka dla siebie miejsca w nowym, multipolarnym świecie. Wybór wydaje się oczywisty: sojusz z Rosją i Chinami.

To, co dla wielu wciąż wydaje się niedorzeczną teorią, dla uważnych obserwatorów geopolityki staje się coraz bardziej wyraźnym scenariuszem. Jeśli Niemcy rzeczywiście dążą do zbliżenia z Moskwą i Pekinem, oznacza to fundamentalną zmianę układu sił w Europie i śmiertelne zagrożenie dla Polski.

Niemiecki cud gospodarczy powojnia opierał się na dwóch filarach: tanim surowcom z Rosji i eksporcie na rynki azjatyckie. Oba te elementy zostały brutalnie zachwiane po 2022 roku – najpierw odcięciem od rosyjskiego gazu, potem kryzysem handlowym w relacjach z Chinami.

Dla Berlina powrót do „business as usual” jest kluczowy. Bez taniej energii Niemcy tracą konkurencyjność, a bez chińskiego popytu ich przemysł motoryzacyjny i technologiczny przestaje istnieć w obecnej formie. Alternatywa? Brak. Przestawienie gospodarki na inne źródła energii jest

W tym kontekście zacieśnienie relacji z Rosją i Chinami to logiczny ruch. Rosja może dostarczyć tańszą energię i surowce, Chiny mogą pozostać kluczowym partnerem handlowym. Pytanie tylko, co Berlin może zaoferować w zamian?

Odpowiedź jest oczywista: Unię Europejską jako polityczne „wiano” w nowym układzie

Berlin od dekad buduje Unię Europejską jako własne narzędzie polityczne i gospodarcze. W rzeczywistości UE coraz bardziej przypomina strukturalne przedłużenie niemieckiej strategii, a nie suwerenną wspólnotę narodów. Jeśli Niemcy chcą zbudować nową oś z Moskwą i Pekinem, muszą wnieść do tej relacji coś więcej niż własny potencjał – muszą zaoferować Europę.

To wyjaśniałoby, dlaczego Berlin nie forsuje obecnie żadnych realnych działań na rzecz wzmacniania europejskiej obronności. Po co budować siłę wojskową, skoro UE ma stać się instrumentem w nowym rozdaniu?

To również tłumaczy rosnącą niechęć Niemiec do amerykańskiej obecności na kontynencie. Waszyngton stanowi dziś jedyną realną przeszkodę dla tego projektu.

Co to oznacza dla Polski? Groźba podziału na strefy wpływów

Jeśli ten scenariusz się urzeczywistni, Polska znajdzie się w sytuacji krytycznej. Tradycyjnie wciśnięta między Niemcy a Rosję, mogłaby stać się przeciąganym sznurkiem w wielkiej grze mocarstw.

W najbardziej pesymistycznym scenariuszu Polska zostałaby podzielona na dwie strefy wpływów – Niemcy kontrolowaliby zachodnią część kraju (do Wisły), Rosja – wschodnią. Brzmi absurdalnie? Tak samo brzmiały analizy w latach 30., gdy Hitler i Stalin prowadzili negocjacje nad podziałem Europy Wschodniej.

Los państw bałtyckich? Przesądzony. Jeśli Berlin i Moskwa dojdą do porozumienia, nad Bałtykiem ponownie powstanie próżnia bezpieczeństwa, którą Rosja chętnie wypełni.

Jest jeszcze jeden gracz, który dostrzega te ruchy i działa na ich rzecz. Donald Trump, który prawdopodobnie wróci do Białego Domu, widzi w UE narzędzie niemieckiej dominacji i chce je zniszczyć.

Trump nie postrzega Europy jako całości – on widzi Berlin jako centrum polityki kontynentu i zdaje sobie sprawę, że Unia, w obecnym kształcie, służy przede wszystkim niemieckim interesom. Dlatego jego celem jest rozbicie UE i uczynienie z Europy mozaiki państw zależnych bez jednego dominującego centrum.

To właśnie w tym kontekście Polska może rozegrać swoją kartę.

W obliczu nowego układu sił Polska musi porzucić iluzję „bezalternatywnej współpracy z Niemcami” i zacząć budować własne zaplecze strategiczne. Nie może stać się pionkiem w rozgrywce Berlin-Moskwa-Pekin.

Polska powinna szukać sojuszy od Skandynawii po Turcję, tworząc alternatywny blok sił w Europie Środkowo-Wschodniej. Natychmiastowe zbrojenia i broń jądrowa w najbliższej perspektywie.Jeśli Niemcy marzą o pełnej niezależności, Polska musi iść o krok dalej i dążyć do uzyskania własnego odstraszania nuklearnego. Rozpoczynamy strategiczny balans między USA a UE. Polska nie powinna wiązać się ślepo ani z Waszyngtonem, ani z Brukselą, lecz prowadzić politykę równowagi, korzystając z chwilowej koniunktury i grając na sprzecznych interesach dużych graczy. Do tego potrzebna jest dyplomacja na dwóch biegunach i Polska musi mówić partnerom to, co chcą usłyszeć, ale równolegle budować własną strategię bezpieczeństwa.

Świat się zmienia. Niemcy szukają nowego miejsca, Rosja odbudowuje swoje wpływy, Chiny rzucają wyzwanie USA, a Amerykanie przestają widzieć Europę jako priorytet.

Polska może stać się ofiarą tych zmian, albo ich beneficjentem – wszystko zależy od tego, czy w porę zrozumie, w jaką grę gra Berlin.

Jacek Bartosiak od lat mówił, że Polska musi zacząć myśleć strategicznie. Dziś widzimy, jak jego prognozy zaczynają się realizować.

Jeśli scenariusz budowy osi Berlin-Moskwa-Pekin zacznie się materializować, wojna w Europie stanie się niemal nieunikniona. Stany Zjednoczone nie mogą pozwolić na wyłonienie się bloku kontynentalnego, który zepchnąłby je na geopolityczną wyspę i zagroził ich globalnej pozycji.

Czy USA będą dążyć do konfrontacji i dlaczego? Upadek dominacji dolara – jeśli Niemcy i Chiny zaczną handlować w juanach lub innej walucie, amerykański system finansowy straci kontrolę nad światową gospodarką. Dolar to fundament potęgi USA – jego osłabienie oznacza koniec amerykańskiej hegemonii. Utrata roli „żandarma oceanów” – USA opierają swoją siłę na kontroli szlaków handlowych i bezpieczeństwa morskiego. Jeśli Niemcy, Chiny i Rosja stworzą własne mechanizmy kontroli handlu i energii, Waszyngton straci kluczowy instrument nacisku na resztę świata. Koniec dominacji nad Europą – NATO jest narzędziem amerykańskiego wpływu. Jeśli Niemcy uniezależnią się militarnie, a Rosja odzyska Ukrainę, Europa może wymknąć się spod wpływów USA. To oznaczałoby de facto wycofanie się Ameryki z Eurazji – coś, czego nie mogą zaakceptować.

Jak USA mogą odpowiedzieć?

Destabilizacja Europy – wspieranie antyniemieckich rządów, sankcje na Niemcy, presja na Francję i Polskę, by nie podążały za Berlinem. Sabotaż rosyjsko-niemieckiego porozumienia – ekonomiczne i polityczne uderzenia w Nord Stream 2 były tylko początkiem. Jeśli Niemcy zaczną wracać do Moskwy, możemy spodziewać się aktów sabotażu, zamachów, cyberataków. Wojna proxy – USA mogą sprowokować konflikt, który uderzy w Berlin, Moskwę lub Pekin, zanim oś zdąży się skonsolidować. Możliwe punkty zapalne: Polska, Bałkany, Bliski Wschód, Arktyka.

Europa staje się polem bitwy między dwoma wizjami świata – amerykańskim porządkiem opartym na dominacji dolara i oceanicznej kontroli oraz eurazjatyckim blokiem kontynentalnym. Polska znajduje się w epicentrum tej rywalizacji, a jej los zależy od tego, jak rozegra swoją politykę.

Stawka jest jasna – jeśli Niemcy rzeczywiście zdecydują się na budowę nowego sojuszu z Rosją i Chinami, USA zrobią wszystko, by do tego nie dopuścić. A to oznacza, że wojna w Europie jest tylko kwestią czasu.

Czas na wielką strategię Polski.