Powiat Wadowicki a także okoliczne powiaty są bardzo ciekawe pod względem geologicznym, chociaż nie znajduje się tutaj diamentów, złota czy też dinozaurów kopalnych, ale można znaleźć odciski amonitów, belemnitów, ryb czy też ametysty, agaty i inne ciekawe kamienie półszlachetne czy też próbki różnych skał. Region ten jest również ciekawy pod względem historycznym i archeologicznym. Nadto w wielu starych książkach, publikacjach i gazetach opowiadających o powiecie wadowickim można znaleźć bardzo ciekawe a czasem i zabawne historie związane z jakże poważnymi dziedzinami naszej wiedzy jak geologia, paleontologia czy też archeologia.

W wydanej w 1887 roku w Krakowie książce autorstwa Bolesława Marczewskiego pt. „Powiat Wadowicki pod względem Geograficznym, Statystycznym i Historycznym” oprócz wielu wspaniałych informacji zawiera również ciekawostki które na owe czasy były bardzo poważne a obecnie nas trochę bawią i  śmieszą. I tak jedną z nich jest historia ze wsi Wożniki –  warto zacytować w oryginalnej pisowni – „W południowej stronie wsi Wożniki, pokazywały się przed laty dwudziestu gazy świetlne (błędne ogniki), które zabobonną ludność przestraszały. Właścicielowi tej części pagórka, gdzie gazy się najczęściej okazywały, przyszło na myśl, że na gruncie jego muszą znajdować się węgle. W celu więc poszukiwania węgla, rozpoczęto kopać 3 metrową głęboką studnię, jednakże jak powiadają ludzie tamtejsi, usłyszano jęk podziemny, a kopiący poczuł, że mu coś na bucie rysowało. Przestraszonego tym wypadkiem, wyciągnięto pół przytomnego i zaprowadzono do domu. Po zdjęciu obuwia spostrzeżono na jednym bucie, jakby ołówkiem nakreślony wyraz  „Flumen” , który ku ogólnemu zdziwieniu przetłumaczył ksiądz proboszcz. Wiele osób próbowało podobny wyraz różnymi przedmiotami nakreślić lecz nikt tego nie był w stanie uskutecznić. Wspomniany gospodarz, uważając to za przestrogę, zaniechał w tem miejscu dalszego kopania. W tym samym roku, dowiedziawszy się o tem Jan Górkiewicz, były dziedzic Witanowic, nawiązał spółkę z owym gospodarzem Józefem Plackiem, a sprowadziwszy górnika z Królestwa Polskiego, rozpoczął dalsze poszukiwania. Wykopano szyb 30 metrów i 40 centymetrów głęboki i natrafiono na cienkie pokłady węgla, podnoszące się ku powierzchni ziemi. Wydobyto ich ok. 56 kg. Dalsze roboty natrafiły na piaskowiec, a po przebiciu tegoż, wytrysnęła woda czarna, cuchnąca, która wszystkie potoki w tej okolicy zanieczyściła. Ponieważ pompa mimo 3-miesięcznej pracy, wody tej wyczerpać nie mogła, zasypano otwór i zaniechano robót”.

Dalej jeszcze można przeczytać – „Podobne prace przedsięwzięto w Kleczy, gdzie na miejscu kopalni znajduje się kamień z napisem, że tu znajdują się skarby, a kto by chciał, może je odkopać.” Nadto „W roku 1896 poszukiwano węgla na obszarze gminy Wadowic, gdzie wykopano szyb do 50 metrów głęboki”. (Tak apropo w latach 70 i 80-tych ubiegłego wieku przeprowadzano wiercenia m.in. w Tomicach).

Tak to było na naszych terenach w XIX wieku. A teraz wracając do bliższych czasów z okresu PRL-u tj. okresu mojej młodości. Pamiętam jak wraz z kolegą Kaziem, który mieszkał przy ulicy Krakowskiej prawie naprzeciwko domu gdzie ja mieszkałem, wybraliśmy się do Zagórza. Oczywiście była to wyprawa po skarby. Legenda głosiła, że jest tam korytarz prowadzący do Zamku w Barwałdzie na Włodkową Górę czyli Górę Żar. Oczywiście zamek ten był znany w historii jako siedziba rycerza, który trudnił się napadami na kupców, po jego śmierci trudniła się tym również jego żona. Zamek na rozkaz królewski został zdobyty i zburzony przez króla Kazimierza Jagiellończyka.( https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Barwa%C5%82dzie ). W Zagórzu powyżej stacji kolejowej w lesie było wejście do  jaskini. Nazywano to miejsce ”Mysia dziura”. Pamiętam, że była dosyć długa i miejscami dosyć ciasna. Na samym końcu w ostatniej pieczarze była wyryta data z 1960 roku i wiele napisów. Byłem tam po raz drugi z kolegami ze szkoły podstawowej, pamiętam, że była jesień 1967 roku m.in. z Markiem Sikorą, Wojtkiem Tentszertem, Waldkiem Kusztalem . W jaskini tej i w jej korytarzach było bardzo dużo nietoperzy. Pamiętam, że prosiłem kolegów aby je nie niepokoili. Były to całe skupiska, kolonie bardzo zwarte. Wszystkie spały czasami lekko się poruszając. Wycieczka była super ,podniosła nam adrenalinę i rozbudziła pozytywne myślenie o przyrodzie i otaczającym nas świecie.

Na pograniczu miejscowości Okleśna i Mirów pow. chrzanowski, znajduje się kamieniołom, który obecnie jest bardzo mało eksploatowany a można w nim znaleźć amonity, belemnity i różne małe formy życia sprzed 65 milionów lat. W okresie jurajskim było tutaj rozległe morze a wcześniej przed 270 milionami lat na obecnych terenach Alwerni , Kwaczały i Lipowca wulkany oraz ogromne lasy  tropikalne, dlatego na tych terenach można znaleźć skamieniałe drzewa – araukarie a w nieeksploatowanych kamieniołomach Alwerni-Regulic piękne ametysty, agaty i kwarc dymny. Często jeździłem w te okolice jako młody chłopak wspólnie z nieżyjącym już Tadziem Baryczem i przebywającym obecnie w Kanadzie Jerzym Czarnikiem, którzy byli ode mnie starsi o 2 lata. Obecnie często tutaj zaglądam z moim przyjacielem Bogdanem Wajdzikiem o którym niedawno pisałem. (http://pressmania.pl/bogdanowi-zyciowa-pasja-pomaga-w-chorobie/ ).

Dzięki poznaniu przed laty wspaniałego pedagoga z Liceum Ogólnokształcącego w Wadowicach tj prof. Jana Sarnickiego zwanego prz uczniów „Cyrul” miałem możność wraz z nim i w/w kolegami wyjazdu w teren i poznaniu tajników geologii, paleontologii i archeologii najbliższego terenu powiatu wadowickiego i chrzanowskiego. To dzięki prof.  Sarnickiemu dowiedziałem się o  wielu interesujących miejscach, gdzie można było znaleźć wiele super okazów do kolekcji i to w okolicach Wadowic. (więcej na temat życiorysu profesora i jego osiągnięć i publikacji o nim ( file:///C:/Users/Win7/Downloads/SW_Alexandrowicz_pkhn-pau-X-2010-17.pdf )

Między innymi o półszlachetnych jaspisach na Górze Dzwonek  k/Wadowic , które to okazy można było zbierać na polu uprawnym po stronie południowej od kaplicy. Dodatkową atrakcją Góry Dzwonek jest opuszczony, zarośnięty stary kamieniołom pod tą górą od strony Wadowic w którym pracowali m.in. wzięci do niewoli żołnierze włoscy z wojny austriacko-piemonckiej (tj. Pierwszej włoskiej wojny o niepodległość), która toczyła się w latach 1848-1849 pomiędzy Królestwem Sardynii i Austrią. Decydującymi w wojnie były bitwy pod Custozą i Novarą, w których to Austriacy pod wodzą Jozefa Radetzkyego pokonały wojska Piemontu. Jeńcy z tej wojny przetrzymywani byli m.in. w Wadowicach.

Piękne odciski ryb z okresu sprzed 30 milionów lat, można było znaleźć  w łupkach wapiennych w Choczni, obecnie naprzeciwko M.AIR –lądowisku helikopterów, ok. 150 metrów w górnym biegu rzeczki Choczenki w wysokiej skalnej wapiennej skarpie a w samej rzeczce fajne kryształki kalcytu.

Natomiast piękne koralowce w Wożnikach na jednym z wzniesień naprzeciwko stacji kolejowej. Były one zawarte  w tzw. bułach wapiennych tj. kamieniach o zbliżonych kształtach do okrągłych.

Co ciekawe była też w przeszłości jaskinia k/Andrychowa w utworach wapiennych, pod Pańską Górą, wtedy częściowo zasypana przez pobliskiego właściciela gospodarstwa rolniczego, ale można było w tym miejscu znaleźć piękne stalaktyty i bryły kalcytu miodowego.

Dalej można by było przytaczać różne wspaniałe miejsca, które przysparzały wiele emocji i wpływały na powiększanie zbiorów a w szczególności wzbogacaniu wiedzy o historii Ziemi czyli geologii oraz archeologii z której czerpałem wiedzę o historii Ziemi Wadowickiej. Cóż minęły te czasy. Obecnie młodzi ludzie bardzo rzadko interesują się takimi sprawami a nadto są też ograniczenia tak prawne jak i terenowe tj. brak wolnych nieogrodzonych przestrzeni gdzie można poświęcić się hobby w postaci kolekcjonowania skarbów przyrody. Jest coraz więcej terenów ogrodzonych, prywatnych , terenów parków krajobrazowych i narodowych nadto niektóre tereny użytkowane rolniczo obecnie są zalesiane lub zarastają. Pozostaje więc poznawanie przyrody, skarbów Ziemi czy historii i zabytków w sposób komercyjny tj. zwiedzania muzeów lub też za pośrednictwem filmów i internetu. Mimo wszystko zachęcam do spacerów i zwracania uwagi na odkrywki oraz kamienie spotykane na szlakach turystycznych, może się trafić wielki skarb w postaci znalezienia meteorytu. (meteoryty można zobaczyć na portalu http://wiki.meteoritica.pl/index.php5/Kategoria:Meteoryty_polskie ) Meteoryty spadają wszędzie a jak rozpoznać czy znaleziona skała jest meteorytem można znaleźć na stronach prowadzonych przez członków Polskiego Towarzystwa Meteorytowego (http://www.ptmet.org.pl/badania/ ), czy też (http://www.woreczko.pl/meteorites/features/glossary-Identification.htm ) Należy się jednak zapoznać z obowiązującymi przepisami aby nie popaść w konflikt z prawem. (http://www.ptmet.org.pl/status-prawny-meteorytow-w-polsce-stan-na-rok-2020-mgr-andrzej-kotowiecki/ ). Ja poszukiwałem ich nie tylko w Polsce (Artykuł w Kwartalniku Meteoryt nr 4/2010 str 11-13 http://meteoryt.info/Met111.pdf ), ale i po całym świecie a np. w Brytyjskiej  Kolumbii w Kanadzie postarałem się nawet o status wolnego górnika – poszukiwacza (Free Miner) aby nie popaść w konflikt z prawem.

Miałem jednak w swoim życiu kilka prawdopodobnych lub możliwych spotkań z meteorytami. Po raz pierwszy było to w lecie 1973 roku, kiedy będąc wraz z kolegami na wycieczce w górach, spaliśmy w namiocie pod szczytem Leskowca (922 m n.p.m.) k/Wadowic, obecnie Groń Jana Pawła II.  Wtedy tylko nasz namiot był tam rozbity; nie było innych turystów.  Ok. godz. 3.30 nad ranem obudziły mnie głośne uderzenia czegoś o drzewa, jakby „cos” spadając, po drodze obijało się o drzewa.  Rano opowiedziałem kolegom o tym zdarzeniu i postanowiliśmy wspólnie spenetrować okoliczny las, lecz niestety nic nie znaleźliśmy. Po raz drugi było to w 1978 roku, w lecie, juz po locie naszego kosmonauty Mirosława Hermaszewskiego.  Lubię piesze wędrówki i, jak juz wspomniałem, w lecie 1978 roku na terenie Gminy Brzeźnica k/Wadowic, we wsi Zygodowice, idąc polami usłyszałem świst i uderzenie czegoś o ziemię na pobliskim polu.  Pole to było juz z dojrzałym gotowym do żniw żytem.  Początkowo trochę mnie to wystraszyło, jednak podszedłem na skraj pola, lecz nic nie zobaczyłem.  Niestety pomyślałem sobie wtedy, ze mogła być to tzw. raca lub mała rakieta, którą ktoś wystrzelił ze swojego podwórka.  Takie rakiety były wtedy modne i można je było kupić w sklepach Składnicy Harcerskiej.  Po pewnym czasie o całej sprawie zapomniałem.  Jednak obecnie często wracam w te okolice, a może…, a może… znajdę? W 1986 roku, w lipcu, przebywając w USA, odwiedziłem Meteor Crater w Arizonie.  Wtedy jeszcze można było chodzić po okolicy i samemu szukać okazów.  Znalazłem wtedy osobiście 2 sztuki, kilka innych zakupiłem w sklepiku przy Muzeum i kilka dalszych od Indian Navajo i Hopi na terenie rezerwatu, w przydrożnym kramiku. Od tego momentu zacząłem sie interesować meteorytami bardzo serio i poważnie, tak że, meteoryty, a później tektyty, którymi sie zafascynowałem z uwagi na ich tajemnicze nie rozgryzione do tej pory pochodzenie, stały sie moim hobby. W sierpniu 1991 roku, kiedy mieszkałem na terenie Kanady w Prowincji Ontario, wybrałem sie z kolegami na ryby do miejscowości Niagara-on-the-Lake, tj. miejscowości położonej w miejscu, gdzie rzeka Niagara wpływa do Jeziora Ontario, na granicy z USA. Siedząc wygodnie w krzesełkach na falochronie w parku poza miastem, w porze nocnej, łowiliśmy węgorze. W pewnym momencie mój kolega Ryszard zawołał – Andrzej popatrz!  Gdy spojrzałem w czyste, ugwieżdżone niebo, zobaczyłem świetlisty punkt powiększający sie na niebie, by po chwili jakby sie zatrzymał i zaczął sie oddalać (po prostu gasł dlatego to złudzenie).  Domyśliłem sie, ze to meteoryt.  Po kilku sekundach usłyszeliśmy uderzenie czegoś w tafle jeziora.  Byłem bardzo przejęty i podekscytowany, ale niestety noc; mniej więcej widziałem, w którym miejscu ten meteoryt upadł, ale oczywiście mogło do tego dojść jeszcze złudzenie optyczne, a ponadto jest trudno ocenić i zapamiętać odległość na jeziorze, gdzie nie ma jakichś punktów odniesienia. Niestety oprócz oceny odległości, bariera do poszukiwań była głębokość, mulisto-kamieniste dno, a nadto, co najważniejsze teren graniczny Kanady i USA, co całkowicie skomplikowało sprawę.  Oceniłem sprawę jako nieosiągalna dla mnie do wykonania.  Następnego dnia, już z domu, zadzwoniłem do służb geologicznych do Toronto i powiadomiłem ich o zdarzeniu. Ostatni raz zaobserwowałem ciekawy spadek meteorytu nad Cieszynem w 1998 roku, lecz moim zdaniem uległ on spaleniu, nim dotarł do ziemi, chociaż spadek był bardzo efektowny (mimo wszystko prowadziłem jego poszukiwania), a w dniu 6 maja 2000 roku słyszałem nad Cieszynem wybuch.  Słyszało to wielu moich znajomych.  Był to wybuch rozrywającego się meteorytu Moravka. Jestem jednak odkrywcą meteorytu lecz w będącego w muzeum, ale o tym napiszę w osobnym artykule o zabytkach wykonanych z meteorytów (Artykuł w Kwartalniku Meteoryt nr 2/2003 str. 25 http://www.meteoryt.info/Met203.pdf  oraz nr 1/2016 str. 18-22 http://www.meteoryt.info/Met116.pdf oraz Meteoritics & Planetary Science 39, Nr 8, Supplement, A151–A156 (2004)USA file:///C:/Users/Win7/Downloads/15009-17345-1-PB%20(1).pdf )

W roku 2012 w trakcie wyprawy do Tataouine w Tunezji na miejsce spadku deszczu meteorytów z 1931 roku mój syn Konrad znalazł jeden mały okaz. Jest to bardzo cenny okaz gdyż meteoryty z tego spadku jak stwierdzili naukowcy pochodzą z planetoidy Westa (Artykuł Artykuł w Kwartalniku Meteoryt nr 3/2012 str 27-28, http://www.meteoryt.info/Met312.pdf )

Z perspektywy czasu wydaje mi sie, że takie doświadczenia, jak moje, miało wiele osób na świecie i na pewno w Polsce tylko czasem nie zwracali bacznej uwagi na niektóre zjawiska czy też „kamienie”.  Dlatego moim zdaniem, należy o nich opowiadać i pisać, aby inni mogli je właściwie ocenić i właściwie natychmiast zareagować, opierając sie na doświadczeniach innych, stając sie niepowtarzalnymi znalazcami i odkrywcami. czego szczerze potencjalnym znalazcom życzę.

Kończąc życzę serdecznie wszystkim poszukiwaczom i potencjalnym znalazcom skarbów Ziemi i Kosmosu czyli meteorytów dużo szczęścia i skuteczności w poszukiwaniach nie tylko w swoich okolicach, ale i w całej Polsce – POWODZENIA!!!!.