12 kwietnia 1945 roku w tzw. bunkrze Hitlera w oblężonym Berlinie zapanowała radość. Joseph Goebbels z należnym patosem obwieścił: – Cesarzowa nie żyje!

W ten oto sposób nawiązał do obiegającej świat wieści o śmierci Prezydenta USA Franklina D. Roosevelta. Przypomniał wydarzenia sprzed prawie dwóch stuleci – w 1762 roku Prusy były praktycznie zajęte przez armię rosyjską. Armia pruska po klęsce pod Kunowicami (12 sierpnia 1759) utraciła zdolność obrony Prus przed koalicją, w której najsilniejszym przeciwnikiem była Rosja. Jednak wskutek opieszałości Austrii, nie chcącej doprowadzić do nadmiernego wzmocnienia Rosji, bitwa nie była wykorzystana przez zwycięzców.

Mimo to w październiku 1760 roku Berlin przez kilka dni znalazł się pod okupacją austriacki-rosyjską.

I kiedy z Prusami było już naprawdę krucho Rosja dokonała zwrotu. Zmarła zaprzysięgła wrogini (tak genderowo) caryca Elżbieta Piotrowna Iwanowa (5 stycznia 1762 r.). Następca, car Piotr III, zerwał sojusz antypruski i wycofał Rosję z wojny.

Nie dziwota. Car Piotr III tak naprawdę nazywał się Karl Peter Ulrich von Holstein – Gottorp i był synem córki Piotra Wielkiego oraz niemieckiego księcia.

Goebbels w śmierci Roosevelta upatrywał podobny omen dla III Rzeszy. Pozostało już tylko czekać cierpliwie, aż nowy prezydent USA zerwie sojusz ze Stalinem.

.

18 dni później Goebbels już nie żył.

Sojusz amerykańsko-sowiecki zakończył się po upadku III Rzeszy.

.

Czemu o tym przypominam? Bo czytając (a także słuchając) wypowiedzi rozmaitych „narodowców” nieodparcie mam wrażenie, że historia znowu zakpiła sobie z zadufanych w sobie politycznych wróżbitów.

Zaczął Budka, przynajmniej oficjalnie, ogłaszając mobilizację w coraz mniej kontrolowanym przez niego tworze zwanym ongiś Platformą Obywatelską. Bo oto lada moment nastąpi KRACHHHH!

Zjednoczona Prawica przestanie być koszmarem „gomułkowicza”.

Leszek Szymowski, ten sam, który w 2011 roku „ujawnił”, że 10 kwietnia 2010 roku samolot Tu-154 na pokładzie którego znajdował się Prezydent RP wraz z osobami towarzyszącymi wylądował spokojnie w lesie koło Smoleńska, a następnie dopiero został rozerwany wybuchem bomby termobarycznej (część osób przeżyła, dobili ich ruscy komandosi strzelając z broni krótkiej) tym razem obwieścił, że Zbigniew Ziobro miał zarzuty wobec ojca Premiera, nieżyjącego od roku Kornela Morawieckiego. Zaiste, wiadomość rewelacyjna, jako że zgodnie z polskim prawem karnym takie hipotetyczne postępowanie należało umorzyć. Ale kto by się przejmował takimi szczegółami. ;)

Z kolei część uważających się za „prawicowców” tzw. dziennikarzy powołuje się na opinię niejakiego Zbynia Stonogi.

Otóż człeczyna ten twierdzi, że Prokurator Regionalny w Lublinie Jerzy Ziarkiewicz na zlecenie Zbigniewa Ziobry miał prowadzić śledztwo w sprawie żony Mateusza Morawieckiego i prania przez nią brudnych pieniędzy, tj. o przestępstwo z art. 299 kk. Okazuje się, że nagle wielokrotny kryminalista stał się swego rodzaju autorytetem dla „narodowych” żurnalistów, co należałoby uznać za dopust boży (dopuszczający chwilowe zaćmienie umysłu).

Zdaniem kolejnego „autorytetu”, tym razem KOD-ziarskiego pochodzenia, Ziobro przez pięć lat w Ministerstwie Sprawiedliwości zbierał haki na Kaczyńskiego. Autorem tej oPOwieści jest mąż Xerolizy Michalak niejaki Cezary Michalski.

Co do Morawieckiego oPOzycyjne media wyciągnęły też „megaaferę” z czasów rządów LSD. Otóż doszło do wielkiego wzbogacenia się ówczesnego prezesa. Wg Gazety Wyborczej, która to nagle uzyskała wiarygodność w oczach „kremlowskiej prawicy”. Jako że afera wydaje się być równie naciągana, co wymyślony przez Giertycha „srebrny kapiszon” przytaczam opis:

W 2002 roku Mateusz Morawiecki, wtedy już członek zarządu banku BZ WBK, kupił – razem z żoną Iwoną – od parafii pw. św. Elżbiety na wrocławskim Oporowie działkę o wielkości 15 ha za 700 tys. zł (…).

„GW” przekonuje, że było to „kilkakrotnie mniej niż realna wartość gruntu”, która wynosiła w tamtym czasie 4 mln zł (taką kwotę w 1999 r. przedstawiła biegła). Władze Wrocławia zaplanowały bowiem na tych terenach inwestycje – przez środek działki dzisiejszego premiera ma przebiegać trasa szybkiego ruchu.

(…)

Dwa miesiące po zakupie działki, Morawiecki 1/4 terenu sprzedał przedsiębiorcy za 190 tys. zł.

https://businessinsider.com.pl/polityka/mateusz-morawiecki-kupil-dzialke-od-kosciola-za-700-tys-zl/q27mh24

Nic to, że rzecznik Kurii Wrocławskiej stwierdził, iż ceny nie odbiegały od ówczesnych cen transakcyjnych w tamtym rejonie. GazWyb w maju 2019 roku (po 17 latach!) nagle odkryła aferę. Ba, zdaniem GazWyb Morawiecki wiedział, jaki robi przekręt w celu zarobkowym. Otóż dwa miesiące po zakupieniu działki sprzedał 25% terenu. Za 190 tys. zł.

To faktycznie super zarobek. Morawiecki „dał” za ten kawałek tylko 175 tys. zł. A zatem sprzedając go dwa miesiące później za 190 tys. zł zrobił interes życia. Bo kto widział, żeby zarabiać aż 8% na transakcji… ;)

Ale gdyby uwzględnić idące do góry ceny nieruchomości oraz współczynnik inflacji widać, że wzrost ceny odpowiadał jedynie niezależnym od Morawieckiego czynnikom.

Łzy nad rozpadem prawicy szczerze wylewali także ci, którzy w rządzie Zjednoczonej Prawicy widzą szansę dla przyszłych pokoleń Polaków.

Za to nieukrywana radość pieszczochów byłej władzy oraz pożytecznych idiotów Kremla nie miała sobie równych.

.

A tu ZONK!

Prawica się dogadała.

.

Na nic wodze fantazji, na nic wymyślone afery.

Cesarzowa nawet nie dostała kataru. Co najwyżej był to lekki łupież. ;)

.

A swoją drogą ciekawy jestem, co stałoby się, gdyby tak Zjednoczoną Prawicę szlag jakiś trafił i PiS utraciłby większość sejmową?

Czy jakakolwiek partia potrafiłaby rzeczywiście sprawować władzę w oparciu o swój program gospodarczy? O jakikolwiek niepisowski program?

Pytanie retoryczne, prawda? Przecież tak naprawdę tzw. opozycja kolejną kadencję uprawia tylko jedną narrację – PiS jest zły.

No, może tylko ugrupowanie Mordechaja Jajko nieco rozszerza powyższą narrację o bezwarunkową miłość do Rosji.

Ale to trochę za mało jak na europejski kraj średniej wielkości.

24.09 2020

fot. car-puszka pixabay