Czy dziwią mnie podziały między Polakami? I tak, i nie. Z jednej strony przywykliśmy do sporów od czasów powojennych – między PRL a emigracją, między starym a nowym systemem, między pamięcią a amnezją. To dobrze znane linie frontu. Ale ja szukam korzeni dzisiejszych podziałów głębiej – w pozornie niepolitycznych miejscach, jak… muzyka młodzieżowa lat 80.

W tamtych czasach istniały subkultury, które kształtowały tożsamości równie silnie jak dziś partie polityczne. Punki gardziły Poppersami, Metalowcy nie znosili Depechów, Rasta żyli w swoim świecie, a Skinheadzi szukali walki. Stroje, fryzury, muzyka – wszystko to było manifestem przynależności i zarazem dystansu do „tamtych”. Jedni tańczyli, drudzy bili się na koncertach, ale wszyscy potrzebowali poczucia wspólnoty. Z czasem jednak muzyka stawała się tylko pretekstem do pogardy wobec innych – nie liczyło się już, czego słuchasz, tylko czy jesteś „nasz” czy „obcy”. Brzmi znajomo?

Dzisiejsza Polska wygląda podobnie. Programy polityczne tracą znaczenie – kto jeszcze czyta je przed wyborami? Liczy się plemienność. Są „my” i są „oni”, a cała energia społeczna idzie nie w debatę, lecz w konflikt. Tak jak niegdyś „dyskotekowy prymityw” był wrogiem punka, dziś wyborca „tamtych” jest kimś gorszym z definicji.

Do tego dochodzi jeszcze jeden wymiar: bunt pokoleń. Największą grupę wyborców Rafała Trzaskowskiego stanowią osoby w wieku 55–65 lat – ludzie mojego pokolenia. Tymczasem prezydenta elekta poparli głównie młodzi, 18–39 lat. To nie tylko polityka, to zderzenie świata dzieci i rodziców. My chcemy zachować coś z logiki, porządku, może nawet wartości. Oni – i mają do tego prawo – chcą nowego otwarcia, które my odbieramy jako chaos i lekkomyślność.

Dlatego dzisiejsze podziały nie są tylko kwestią poglądów. To powrót do mechanizmów znanych z subkultur: styl życia jako deklaracja, emocje zamiast argumentów, podziały oparte na tożsamości. I może właśnie dlatego nie powinniśmy się dziwić – tylko zrozumieć, że nie rozmawiamy już językiem polityki, lecz językiem plemiennym. A to język, który trudno przetłumaczyć na kompromis.