Spór o prawdę co do rzekomego tuszowania przez Karola Wojtyłę przypadków pedofilii wśród księży tak szybo się nie skończy. Nie jest rozwiązaniem podkreślanie, że tym co to oskarżenie czyni bezwartościowym jest materiał źródłowy ubecko/esbecki. A tego uczepili się obrońcy prawdy o Karolu Wojtyle z TVP-iS i kościelni, czego wyrazem jest dzisiaj odczytany w kościołach archidiecezji krakowskiej list.

Nie potrafię użyć właściwych sformułowań prawniczych. Wyjaśnię rzecz tylko jako człowiek i osoba znająca się na aktach wytworzonych przez aparat represji Polski Ludowej. To kolejny raz powtarzam. Ten materiał dokumentacyjny trzeba umieć czytać, a nie robić z niego polityczny oręż. Bo tak postępują ci, którzy bezpodstawnie oskarżają Karola Wojtyłę (zachęcam do dalszego czytania tego artykułu) do ukrywania zjawiska pedofilii w Kościele katolickim, jak i ci, którzy przez dyskredytowanie jego wartości próbują i kardynała i potem papieża Jana Pawła II bronić.

Tak – Karol Wojtyła jako kardynał wiedział o niektórych przypadkach pedofilii wśród podlegających mu księży, ale na pewno tego nie ukrywał. I z cała mocą dążył do ich wyjaśnienia, zarówno zgodnie z prawem kanonicznym, jak też własnym osądem sprawy, będąc przede wszystkim uwrażliwionym na krzywdę ofiar, ale też mając przekonanie, iż każdy człowiek ma prawo nie tylko do uczciwego sądu i osądu, ale też w przypadku odbycia kary, wykazania skruchy do przebaczenia i rozpoczęcia życia na nowo. Zwłaszcza wtedy, gdy był także osądzony przez sądy powszechne.

Ale dlaczego piszę, że pewnie wiedział o niektórych przypadkach pedofilii. Bo nie wszystkie informacje do niego docierały. Osobiście znam taki przypadek z esbeckich materiałów (teczka pracy operacyjnej księdza pozyskanego na tajnego współpracownika), że zgłoszenia o nich NIE DOCIERAŁY do władz kościelnych. Opisałem to w artykule naukowym. Tu w skrócie.

O skłonnościach takiego księdza parafianki i parafianie małej miejscowości spod Bielska-Białej chcieli poinformować kurię krakowską. Przygotowali list i wysłali go do niej. Tylko, że ten list przechwyciła esbecja i on do kurii nie dotarł. Parafianie przygotowali więc kolejny, bo nie otrzymali odpowiedzi na pierwszy. I ten kolejny list przejęli esbecy. Oba listy z informacją o tych czynach księdza nie dotarły do kurii. Skąd więc miano w niej wiedzieć o tym i jakie podjąć w związku z tym działania? Pytanie czysto retoryczne.

Inna sprawa, że sami esbecy nie podjęli żadnych czynności w celu wyjaśnienia i ukarania tego księdza. Zdobyty materiał traktowali jako potencjalny instrument do wywierania nacisku na księdza, by uczynić go tajnym współpracownikiem.

Przy tej okazji warto też zauważyć, że skala zjawiska pedofilii wśród różnych polskich środowisk jest porównywalna. Tego dowodzą odpowiedzi na moje zapytanie poselskie. To oczywiście nie jest argument, by w jakikolwiek sposób usprawiedliwiać księży pedofilów. Dla ofiar czynów pedofilskich nie ma żadnego znaczenia, kto im taką krzywdę wyrządził. Bardziej trzeba potępić jednak osoby, które w społeczeństwie spełniają określoną rolę. Tu przypomnę, że jakoś nadal nikt specjalnie nie mówi i nie pisze o ofiarach wątpliwej sławy sopockiej Zatoki Sztuki i jakoś też nie słyszałem, by odgrażania celebrytów wiązanych z nią, że film Latkowskiego zepsuł ich wizerunek, zmaterializowały się w postaci aktów oskarżenia.
Wracając jednak do problemu, to polecam przeczytanie artykułu z Rzeczpospolitej tu.

Jeśli jego autorzy niczego nie pominęli, albo też nie ukryli, to z niego jednoznacznie wynika, że Karol Wojtyła zarówno jako człowiek, jako zwierzchnik kościoła w archidiecezji krakowskiej niczego nie ukrywał. Choćby w przypadku ks. Loranta, a pewnie i podobnych spraw, postąpił przede wszystkim z wielką troską i ze skrupulatnością, a także rozumując po świecku: uczciwie i rzetelnie, by księdza Loranta osądzono, a następnie ukarano. W tej sprawie także przyzwoicie zachowały się organy władzy państwowej i politycznej. Karę cywilną za przestępstwo wymierzono. Trzeba też docenić proboszcza, który krakowską kurię zawiadomił.

Tak, jak studentom podczas zajęć z warsztatu badawczego tłumaczyłem ważne by było, aby obok akt zdeponowanych w archiwach świeckich (IPN i inne), także Kościół ujawnił dokumenty, nawet zanonimizowane, by nie dało się zidentyfikować bezpośrednich i pośrednich ofiar, niewątpliwie zdarzających się wśród duchowieństwa pedofilów. Wtedy jeszcze bardziej teza o tym, że kardynał Karol Wojtyła chronił zdarzających się pedofilii w środowisku duchownych, okazałaby się nieprawdziwa.

Napisałem, że z materiałami wytworzonymi przy okazji pracy operacyjnej SB trzeba umieć z nimi pracować. Z tych samych korzystali – chyba, bo trzeba by było sprawdzić tzw. metryczkę archiwalną dziennikarze (??), którzy zrobili film o rzekomej ochronie pedofilów przez Karola Wojtyłę i dziennikarze (tak!!!) z Rzeczypospolitej. Ci z Rzepy przytaczają konkretne dokumenty, z których coś konkretnego wynika, Proszę przeczytać „zalinkowany” artykuł, a potem pogadamy. „Wytwór”, bo nie dokument „gości” z TVN polega na tym, że wykorzystują informację fragmentarycznie – że doszło do przypadku pedofilii i że ta informacja dotarła do Karola Wojtyły, który postąpił zgodnie z tym, co przedstawiłem. Co innego miał zrobić – pobić tego Loranta? Zrobił wszystko co możliwe. Poza tym tak na marginesie dodam, że takim dziennikarzom (???) jak ci będący autorami filmiku „Franciszkańska3” dokumentów kurialnych bym nie udostępnił, bo postąpiliby jak przy tworzeniu filmiku (dość długiego jednak): wybraliby stronę pierwszą, a ostatniej mówiącej o zakończeniu sprawy nigdy by nie udostępnili. Znam takich nawet pseudonaukowców, którzy za swoje enuncjacje wg tego modelu nawet nagrody podostawali i stypendia w Izraelu.

Fot. Antoni Chylaszek/kard. Karol Wojtyła w kościele w Bobrku w 1971 roku.

Autor: dr hab. Józef Brynkus, prof. UP Kraków
Pracownik Katedry Edukacji Historycznej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Pochodzi z rodu górali podhalańskich i orawskich. Polski historyk i nauczyciel akademicki, profesor UP Kraków, poseł na Sejm VIII kadencji.