Przykro obserwować jak bardzo polski odbiorca nie jest przyzwyczajony chociażby w małym stopniu sprawdzać udostępnioną przez siebie informację. Dziś połowa polskiego internetu udostepniła artykuł z mediów w którym się wskazuję jakoby wiceprezydent USA miał powiedzieć iż zadaniem Stanów Zjednoczonych jest neutralizacja Niemiec. I ponieważ wielu osobom by się bardzo chciało, żeby coś takiego wybrzmiało, to działa tutaj mechanizm „i want to believe” i doszukiwanie na siłę potwierdzeń temu.

Problem polega na tym, że to jest po prostu fake. Albo raczej nieprawidłowe traktowanie postu pewnej osoby na platformie X, w którym komentarz autora został potraktowany przez popularne media jako słowa JD Vancea.

W rzeczywistości jeżeli przesłuchać oryginał tego wywiadu, krytykuje w nim politykę migracyjną Niemiec, mówi że jest dla nich destrukcyjna i na koniec podkreśla że to przykre bo „lubi Niemcy i życzy im pomyślności”.

Ja nie umiem pojąć skąd się bierze teza o tym iż administracja Trumpa ma na celu zbawienie Europy od dominacji Niemiec, jak wielu osób oczekuje od niej w Polsce. Nic na to nie wskazuje. Wręcz przeciwnie. Nawet ta wypowiedź wiceprezydenta to jest bardziej ukłon w stronę niemieckiej prawicy niżeli krytyka państwa, bo on w zasadzie podkreśla jaki ma dobry stosunek do Niemiec i krytykuje tylko politykę obecnego rządu tego kraju. Poza tym amerykańska administracja w tej chwili prowadzi rozmowy z rosyjskim reżimem o dealu z Rosją w sprawie Ukrainy. Rosjanie raz za razem podkreślają iż im zależy na szerszej umowie, która by uregulowała sprzeczności z USA w całym regionie, a nie tylko na Ukrainie. Stąd na przykład kwestie energetyczne również stają się przedmiotem rozmów. Rosyjskie firmy już się szykują na odbudowę NS2 i jest absolutnie prawdopodobnym, że te przecieki o rozmowach o odbudowie NS2 nie są tylko pogłoskami. Rosjanie na pewno będą próbować handlować tego typu kwestiami jako warunkiem dla zawarcia pokoju. I gdyby Donald Trump rzeczywiście chciał prowadzić z Moskwą rozmowę z pozycji siły, to by najpierw mocno nacisnął na Rosjan. Już obserwowalibyśmy zupełnie inne podejście do rozmów. Nic takiego się nie dzieje. Amerykańska administracja dotychczas naciskała tylko na Ukrainę. A to oznacza, że Amerykanie zamierzają prowadzić handel z Rosją, a nie stawiać ostre warunki i zmuszać do nich Moskwę.

I w tym kontekście, o wiele bardziej prawdopodobnym jest dogadanie się w trójkącie Waszyngton – Moskwa – Berlin niżeli wiara w to, że Waszyngton na radość Warszawy postawi się i Moskwie i Berlinowi i nawiąże swoje ostre warunki, które będą na korzyść Warszawie. Bo Waszyngton chce odbudowy stosunków z Moskwą i dogadania się z nią, Moskwa chce wznowienia sprzedaży swoich surowców na zachód, a Berlin chce je kupować nawet jeżeli teraz deklaruje iż tego nie zrobi. Pokusa tutaj jest zbyt duża a stan gospodarki niemieckiej zbyt słaby.

I dla Ukrainy i również dla Polski to jest bardzo zły ale obawiam się że prawdopodobny scenariusz.