Lech Wałęsa i Bronisław Komorowski oraz ponad trzydziestu działaczy opozycji w czasach PRL przyrównało w liście (czytaj) do prezydenta USA, atmosferę podczas spotkania Zełenskiego z Trumpem, do tej, jaką pamiętają z czasów swoich przesłuchań przez Służbę Bezpieczeństwa. List, w założeniu autorów, miał być szlachetną obroną Ukrainy i Zełenskiego, a jest głupim, obraźliwym stekiem bzdur pod adresem lokatora Białego Domu.
Mam bardzo krytyczny stosunek do Trumpa, ale nie wymyśliłbym czegoś równie głupiego.
Nawet ktoś mało rozgarnięty dostrzega, że analogia użyta przez autorów listu jest do dupy.
Kompletnie nieuprawniona, a na dodatek, chamska i obraźliwa.
No bo, na chłopski rozum, skoro atmosfera spotkania w Zełenskiego z Trumpem przypomniała autorom epistoły tę z czasów przesłuchań ich przez SB, to na kogo wychodzi prezydent USA?
Sugestia jest czytelna, na oprawcę jakimi byli oficerowi SB. A Biały Dom i Gabinet Owalny to jej kazamaty.
Ileż trzeba złej woli by nie dostrzegać różnicy pomiędzy dobrowolnym spotkaniem dwóch polityków w stolicy demokratycznego państwa z opresyjnymi przesłuchaniami prowadzonymi przez agentów perlowskiej SB.
Doceniam szlachetne intencje autorów, że stanęli w obronie Zełenskiego i walczącej Ukrainy, ale chyba na tylko tyle było ich stać bo już sam list, z tym porównaniem atmosfery spotkania w Gabinecie Owalnym do SBckich metod, jest przejawem skrajnej głupoty i nieodpowiedzialności.
Lepiej było „pisać na Berdyczów”.
Zostaw komentarz