Od czterech lat, w ostatnią niedzielę lipca, KK obchodzi Dzień Dziadków i Osób Starszych ustanowiony przez papieża Franciszka. Ale tytułowe wołanie psalmisty nie dotyczy wyłącznie katolików, ale każdego z nas. Dlaczego? Bo każdy z nas będzie stary. I nie pomogą tu botoksy czy inne kuracje odmładzające. Licznik czasu bije każdemu. I nie da się tego uniknąć.

Moi dziadkowie

Niestety nie poznałem dziadka ze strony matki. Zmarł na początku II wojny światowej. Tak więc miałem tylko troje. Babcię Marysię, ze strony Mamy oraz Franciszka i Annę, ze strony Taty.
Do tych ostatnich jeździłem wyłącznie w letnie wakacje. Mieszkali w osadzie Kompania pod Bzowem, w gminie Warlubie. Gospodarzyli na kilkudziesięciu hektarach i w żniwa, każda para rąk się przydawała. Warunki w krytym strzechą domu z pruskiego muru były spartańskie. Bez ciepłej i bieżącej wody. Bez toalety w domu. Szło się „za potrzebą” za stodołę, do drewnianego wychodka co było wielką „przygodą”. Zwłaszcza w deszcz czy burzę. Kąpałem się z siostrą w metalowej wannie wystawionej na słońce przez cały, słoneczny dzień by woda się nagrzała. Jak nie było słońca, nie kąpaliśmy się i nikt z tego powodu nie dramatyzował.
Zawdzięczam im szacunek dla ciężkiej pracy na roli. Dzięki nim wiem, ile się trzeba natrudzić w pocie czoła by powstał bochenek chleba.

Babcia Marysia mieszkała z nami od mojego urodzenia.
Dała nam miłość, bezpieczeństwo. Słodycz drożdżówek z kruszonką oraz chrupiącą skórkę pieczonej gęsi lub kaczki. Dzięki niej, bo jej asystowałem np. przy „kręceniu” drożdżowego ciasta, polubiłem gotowanie. Powtarzała ” nie tylko przepisy są ważne, ale serce które się wkłada w gotowanie”. A miała tych przepisów dziesiątki. Zanotowane w kilku notesikach. Po swojej matce, babci i prababci. Wszystkie spisane pięknym babcinym gotykiem. Po niemiecku.

Wszyscy oni zostawili w moim sercu i pamięci niezatarte piętno. Dla mnie wciąż tam żyją. I jestem im wdzięczny za każdą chwilę spędzoną razem.

Piętno starości

Dziś podeszły wiek zaczyna się po sześćdziesiątce. Przynajmniej oficjalnie. Jednak wiele osób z tej grupy, a nawet z 70+ jest nadal aktywnych. Robią to dla siebie głównie, ale też by nie być obciążeniem dla rodziny. Dzięki długo utrzymywanej sprawności nie muszą jej prosić o zrobienie zakupów, podwózkę do lekarza, pomoc w pracach domowych. Nie chcą prosić, by nie spotkać się z odmową najbliższych. Różnie uzasadnianą. „Bo wypadła nam impreza u znajomych”, bo ” w nawał pracy” bo „są korki i trudno dojechać” „bo to tyle kilometrów do was”. Dopóki mogą, to ciągną swój wózek. Ale jak już zdrowie odmawia, jak zużyte przedmioty są odstawiane do lamusa zwanego dziś „domem pogodnej starości”. Dobrze jeśli dzieci, wnuki przypomną sobie o nich raz w miesiącu i zadzwonią. Dobre choć i tyle.

Noszą na czole piętno starości, które jest piętnem odrzucenia. Zapomnienia. Niekiedy wręcz wstydu bo synowie bądź córki, którym się w życiu powiodło, zaczynają się przed znajomymi wstydzić, że ojciec był murarzem, kierowcą, a matka, może sprzedawczynią. Może pielęgniarką czy salową w szpitalu.
Ale karma wraca i każde dobro czy zło wyrządzone przez nas w życiu powróci ze zdwojoną siłą.

Niestety człowiek nie ma w głowie takiego komputerka z oprogramowaniem dotyczącym jego przyszłości. Pokazującym w młodości jaki będzie na starość. By go choćby ostrzec gdy osoby starsze traktuje jak popychla. Zbędny przedmiot w jego pogoni za hedonistycznymi uciechami.
Zostają jedynie kompas moralny, empatia i zwykła przyzwoitość.

Antoni StyrczulaAutor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl