Prezydent Ukrainy popełnił gigantyczne błędy i zaatakował Polskę. Europa nadal śpi

Wołodymyr Zełenski po raz kolejny pokazał, że nie rozumie zasad polityki międzynarodowej. Jego ostatnia wizyta w Białym Domu to festiwal błędów i złych decyzji. Zamiast umacniać relacje z sojusznikami, postanowił zaatakować Polskę i postawić na niewłaściwego gracza. To nie tylko głupota, to polityczne samobójstwo.

Polityka międzynarodowa to brutalna dżungla. Jeśli nie potrafisz się w niej poruszać, to z jednej strony zaatakuje cię kobra, a z drugiej – tygrys, którego wcześniej uważałeś za sojusznika. Zełenski postanowił prowokować i udawać, że może dyktować warunki. Problem w tym, że jeśli jesteś całkowicie zależny od swojego partnera, musisz znać jego priorytety. A priorytety USA są jasne – Ameryka nie będzie wiecznie wysyłać miliardów dolarów na wojnę, w której nie widzi już dla siebie korzyści.

Zrozumiał to Donald Trump, który natychmiast i bezlitośnie zareagował na retorykę Zełenskiego. Nie prowokuje się mocniejszych graczy, bo to jak ciągnięcie tygrysa za wąsy – głupie i śmiertelnie niebezpieczne. Ukraina znalazła się w sytuacji, w której każdy błąd może kosztować ją istnienie, a jej prezydent zamiast działać mądrze, podejmuje decyzje jak amator.

Europa nadal śpi. Unia bez USA to papierowy tygrys

Podczas gdy Ameryka prowadzi twardą politykę wobec Rosji, Chin, Korei Północnej i Iranu, Europa po raz kolejny udowadnia swoją słabość. UE przez lata oszukiwała samą siebie, udając, że może istnieć bez realnej siły militarnej. Dziś, gdy sytuacja staje się coraz bardziej napięta, nagle budzi się z letargu i zapowiada wydanie 800 miliardów euro na zbrojenia. Brzmi imponująco? Problem w tym, że te pieniądze nie stworzą realnej potęgi militarnej.

Od aneksji Krymu minęło 11 lat. Przez ten czas Europa nie zrobiła nic, by stać się realnym graczem na arenie międzynarodowej. Teraz mówi się, że potrzeba kolejnych 10 lat, by odbudować zdolności obronne. Czyli co? Cały proces ma trwać ponad 20 lat? To nie budzenie się, to geopolityczna hibernacja.

Unia Europejska jest całkowicie zdemilitaryzowana. Bez wsparcia USA nie jest w stanie wystawić nawet symbolicznej siły wojskowej. Polityka UE przypomina jej własne regulacje dotyczące plastikowych butelek – pełna biurokratycznych absurdów, ale pozbawiona jakiejkolwiek realnej skuteczności. Jeśli Europa nadal będzie działać w takim tempie, to jej „armia” będzie równie efektywna, co naklejka informująca o zakrętce przymocowanej do butelki.

Tymczasem świat nie czeka. Rosja, Chiny, Iran i Korea Północna budują własny blok euroazjatycki, który może całkowicie zmienić układ sił. Europa, zamiast realnie przygotować się na nowe zagrożenia, nadal tkwi w marazmie i złudzeniach. A kiedy w końcu się obudzi, może się okazać, że już jest za późno.