W kwestii osób protestujących w Sejmie długo nie zabierałam głosu. Wynika to z faktu, iż jednoznacznie trudno mi się tu opowiedzieć po którejś ze zwaśnionych stron tj. czy po stronie protestujących, czy rządzących. Moje zdanie w tej sprawie jest następujące:

Po pierwsze będąc osobą niepełnosprawną wielokrotnie musiałam przed “szanowną“ komisją lekarską udawadniać swoją chorobę, pomimo jej widocznych gołym okiem objawów (to jak osoba bez nogi, ktora musi udowodnić, ze naprawde tej nogi nie ma i ze naprawdę ta noga nie odrośnie). Mimo tego, iż moja choroba trwa od ponad 20 lat i pozostanie ze mną do końca życia, to orzecznicy wydawali mi orzeczenie – absurdalnie nawet na pół roku!

Orzeczenie bylo mi potrzebne wyłącznie do pracy, żeby mój pracodawca korzystał z dobrodziejstwa systemu. Znosząc upokorzenia nie związane z chorobą, „szanowna” urzędniczka po pseudobadaniu dopytywała mnie o stan majątku (po badaniu lekarskim – o ile można to tak nazwać, bo pan”doktór” nie raczył spojrzeć dokładnie w moją dokumentację medyczną a nawet na mnie, wystarczyło jego stwierdzenie: nie znam pani…). I tak pomoc dla niepełnosprawnych wygląda, jak w dżungli – wygrywa silniejszy.

Odniosę się też do wyjazdów, czasu wolnego, wakacji. Moi Drodzy, to że czasem rodzina z osobą niepełnosprawną lub wielodzietni wyjadą sobie – nawet za granicę (co za bezczelność – prawda?! – niejednego z Was może to oburzyć), ale ile trudu czasem za tym, albo przed tym wyjazdem się wkłada, o tym nikt nie mówi. Bo przy niewielkim budżecie (leki, rehabilitacja, koszty życia, itd.) odłożenie kwoty na wakacje czasem graniczy z cudem, ale jest możliwe. Bo żaden kochający rodzic, nie chce by jego dziecko czuło się gorzej (bez wzgledu na to czy jest niepełnosprawne, czy pochodzi z rodziny wielodzietnej). Zatem zanim wytkniecie palcem, że kogoś stać na wojaże (a przecież tak niby mu ciężko), to zastanówcie się, bo może cały rok ciężko się na te chwile przyjemności i radości pracuje…

A teraz w kwestii rządzących – temat niepełnosprawnych wałkowany jest kolejną kadencję. To wrzód dla każdej ekipy. Nie sposób nadrobić przeszłość, naprawić błędy poprzedników (o ile chce się je naprawiać, a nie tylko zbijać kapitał polityczny!). Być może to też kwestia dłuższego czasu, który potrzebny jest do zmiany pełnej, obejmującej prócz aspektu finansowego zmiany podejścia do osób niepełnosprawnych (i wielodzietnych). Zmiany mentalnej obejmującej przede wszystkim szacunek, troskę oraz uwzględniającej aspekt solidarności społecznej, wszak tym różnimy się od dzikich zwierząt żyjących w dżungli.

Dobrego, pogodnego i spokojnego weekendu Wam życzę.

Fot. Twitter/Marcin Kędryna