Myślicie, że to niemożliwe. Owszem i to żółwim tempem z Wyrzyska do osady Bagdad, w tej samej gminie, która w niczym nie przypomina „kolistego miasta” założonego w VIII w. przez kalifa Al-Mansura, z dynastii Abbasydów. W tym polskim Bagdadzie żyje raptem sto dwadzieścia duszyczek. A może i mniej. A w prawdziwym, ponad 9 milionów. Ale co tam, nasz jest polski.
Gdy mieszkałem w Wyrzysku często chodziłem, wtedy jeszcze polną drogą, do Bagdadu. Ocienioną lipami.
Szedłem pod górę, ulicą Bydgoską, a potem lekko zbaczałem w lewo i dalej już prosto, do Glesna. W Gleśnie w prawo, do Bagdadu.
Przed wojną majątek Bagdad należał do Mieczysława Chłapowskiego, herbu Dryja.
W czasach mojego dzieciństwa mieściły się tam biura (chyba) stadniny koni funkcjonującej do dziś.
XIX wieczny, neogotycki pałac otaczały budynki folwarczne, w których, w czasach PRL mieszkali pracownicy stadniny.
Obecnie, z dworku, pozostała ruina.
Ale jest zaznaczony jako „atrakcja turystyczna” przy rowerowym szlaku z Calais do Królewca
Od piątej klasy podstawówki wybierałem się rowerem na dłuższe eskapady.
Robiłem taką pętlę. Z Wyrzyska do Osieka.
Potem przez Pracz, w kierunku Rudej.
I dalej, przez Bagdad, Glesno do Wyrzyska.
Razem, jakieś dwadzieścia kilometrów.
Na składaczku marki „Romet” kupionym „spod lady”.
Nie przypuszczałem wtedy, że jest jakiś inny Bagdad na świecie.
Nie wiem czy dziś dałbym radę pokonać ten dystans na tak małych kółkach.
Podziwiałem zmieniające się barwy pól i łąk.
Wiosną, soczysta zieleń.
Latem, ugier rzepaku pachnącego tak mocno, że aż bolała głowa.
Jesienią, czarne kropki wron na świeżo zaoranym, brązowym polach.
I pierwsze, zimne palce północnego wiatru na policzkach.
Jeśli kiedyś będziecie w tamtych okolicach, zajedźcie do dumnej stolicy Abbasydów, w polskim wydaniu.
Zostaw komentarz