Wczoraj była 17. rocznica urodzin mojego Syna. Marcela Cyryla.
Zabrałem go i jego ukochaną siostrzyczkę Aleksandrę Konstancję do restauracji na obiad. Jakże oni uroczo sprzeczali się przy zamawianiu dania głównego. Któryś raz w życiu widziałem, że w kłótni zakonspirowana jest miłość i podziw dla drugiej osoby. To była taka przyjacielska przepychanka, w której każda ze ze stron gotowa była ustąpić, jeśli okazałoby się, że ten drugi/ta duga miała pogrążyć się dłużej w dyskomforcie.
Brat i Siostra. Dwa różne żywioły. Mimo sprzeczek tak kochające się. To jest cudowne.
Po drodze do domu zjedliśmy lody. Było jakieś 24 stopnie Celcjusza. Raj na ziemi. Cieszyn to piękne miasto.
P.S. Marcel Cyryl nie lubi jak publikuję jego zdjęcia.
Zostaw komentarz