Dlaczego nie przeżywam emocjonalnie najnowszych pomysłów Berlina z Moskwą w tle?
Po pierwsze primo, dlatego, że te pomysły nie są nowe. Krążyły już w czasie referendum akcesyjnego u nas i chwilę później, kiedy stworzony wyłącznie jako wabik na frajerów system nicejski poszedł do kosza i zaczęto kombinować z tak zwaną konstytucją UE.
Tylko naiwni mogli wierzyć, że pomysły jednolitego państwa europejskiego nie wrócą. Właśnie dlatego UK z tej struktury uciekła. Biurokracji brukselskiej i rządowi w Berlinie za bardzo na tym zależy.
Nie ma zatem niczego, czego wcześniej nie można się było spodziewać.
Po drugie, całe to obecne działanie jest o dekadę spóźnione. Seria kryzysów, które zaczęły się w 2011 roku pokazała niezdolność UE do reagowania na współczesne zagrożenia. Argumentacja, że to skutek systemu podejmowania decyzji nie wytrzymuje krytyki. FRONTEX od kilku lat jest jednolitą formacją ochrony granic i dalej nie daje sobie rady. Opanowanie (względne) sytuacji na Bałkanach było efektem współpracy dwustronnej, a nie działań Agencji. Przejęcie odpowiedzialności za bałkański odcinek przez FRONTEX zaowocowało koniecznością przywrócenia kontroli granicznych na granicach Słowacji.
Społeczeństwa i politycy krajów europejskich coraz lepiej to widzą, stąd coraz większe poparcie dla ruchów uniosceptycznych (pomimo wyniku wyborów, w Polsce także większość jest wobec tych pomysłów zdystansowana i rząd, który je poprze, popłynie szybciej, niż przypuszcza).
Po trzecie, ekspansja terytorialna zawsze jest skutkiem rozwoju gospodarczego i społecznego. Ani Niemcy, ani UE nie mają potencjału na poszerzanie obszaru wpływów. To ten sam błąd, jaki popełniła Rosja atakując Ukrainę. W efekcie nawet jeśli Rosja coś terytorialnie ugra, to jej pozycja geostrategiczna jest obecnie najniższa od lat 90-tych. Po prostu przestała się liczyć. Ukraińskiego powstania narodowego nie stłumi, a sama musi walczyć o utrzymanie choćby pozorów niezależności od Pekinu.
Efektem ekspansji Niemiec pod przykryciem UE bedzie zapaść polityczna, gospodarcza i społeczna samych Niemiec i być może ich rozpad na odrębne landy. Niemcy nie mają ani gospodarczego, ani militarnego potencjału, żeby utrzymać dyscyplinę na całym terytorium UE.
Podsumowując. Działanie Niemiec i Brukseli jest tym samym, co wojny Justyniana, chcącego odzyskać dla Cesarstwa utracone terytoria. Co prawda Belizariusz i Narses pokonali Germanów w Afryce i w Italii, ale na Hiszpanię zabrakło już sił, a równocześnie zaczął się rozpad na Bliskim Wschodzie. Konsekwencją polityki Justyniana (także w zakresie religijnym, a dziś powiedzielibyśmy, że ideologicznym) była jakiś czas później ekspansja islamu.
Ludność wyznająca monifizytyzm wolała płacić większe daniny muzułmanom, niż być prześladowana przez cesarską administrację za herezję. Wtedy trwało to kilkaset lat. Dziś procesy społeczne przebiegają szybciej.
Autor: Skipper
Zostaw komentarz