Odkąd jestem na FB pisałem o zbrodniczej organizacji od wieków. Dalej uważam, że Polska będzie niechlubną nie zieloną, ale Czarną WyspąM entalnego Skansenu. I to się szybko nie zmieni.

Ale chciałbym zwrócić uwagę na coś innego. Na to – do jakich paradoksalnych zachowań prowokuje nas, nasza podświadomość.

Oto najgorsi w bezwzględnej krytyce na przykład nałogów są najczęściej neofici.

Największymi wrogami homoseksualistów – są właśnie krypto geje. Widać to nader wyraźnie w polskiej polityce.

Ludzie pewni swojej własnej seksualności nie będą zajadle siać nienawiści w stosunku do gejów. Sfrustrowani, ukrywający się geje – owszem, ponieważ za wszelką cenę pragną ponad miarę udowodnić i innym i sobie przede wszystkim, że są – jak większość, której się panicznie boją.

W tym kontekście chciałbym przypomnieć wypowiedzi wielu najwyższych hierarchów kościoła katolickiego o tym, że:

„Osoby LGBT – to nie są ludzie”, że dzieci invitro „Nie są ludźmi, bo nie mają duszy, są zwierzętami”.

Osoby kochające innych, idące śladami Chrystusa – nie mogłyby nigdy – wypowiedzieć takich słów, tym bardziej, że wiedzą lepiej niż inni, że „słowo – ciałem się staje”.

Osoby ludzkie – nie mogłyby wypowiedzieć takich zdań, czy takich równoważników zdań. Nie wspominając o ludobójstwie.

Najprawdopodobniej więc – wypowiadają się podświadomie zgodnie z tą samą zasadą i regułą podświadomego przeniesienia i projekcji. Ich podświadomość bowiem wie coś, czego świadomie nie przyjmują:

To mianowicie, że istotnie sami nie są istotami ludzkimi.

Nie są też istotami duchownymi – niestety nie można ich także nazwać zwierzętami, bo żadne zwierzę na świecie nie byłoby zdolne do ludobójstwa, szczególnie najbardziej bezbronnych istot.

I nie chodzi tylko o samych hierarchów. Chodzi o katolików – przede wszystkim tych, którzy mają pełne gęby na temat swojej pobożności i katolicyzmu.

Teraz milczą zbiorowo – niemal wszyscy. Milczeniem nie owiec – bo owce nie mordują i nie propagują masowej rzezi.

Rzeczywiście nie powinno się takich osób nazywać – ludźmi
I oni zdają sobie z tego sprawę – odmawiając publicznie innym człowieczeństwa, „by uciec do przodu” i zdobyć swoisty monopol semantyczny na dehumanizowane innych, podobnie jak ukradli słowo „Miłość” i „Prawda” dawno, dawno temu.

Problem jest jednak z semantyką. Nie mam pojęcia jakim słowem jakim określeniem określić takie osoby – całkiem obiektywnie – bez języka nienawiści i hejtu.

Po prostu brak mi słów.
Zbiorowo tworzona semantyka języka nie przewidziała dla nich stosownych określeń. Nie wiem także, czy wyobraźnia ludzi, prawdziwych ludzi – może sobie poradzić z ogromem ich zbrodni.

Proszę o komentarze – jednak bez języka nienawiści – o ile to możliwe.