Będą nas szczuć na siebie, zmuszać do nienawiści i tłumaczyć, że to dla dobra … ogółu. Postawią nas przed wyborem: zabij albo daj się zabić. Na początek „lajtowo”. Wskażą na nieszczepionych jako potencjalnych szkodników. Potem przyjdzie kolejna, (wywołana przez nich) fala zachorowań, i wzmoże się nienawiść granicząca z chęcią zabijania … tym razem w samoobronie. Tych, którzy uznani zostaną za zagrożenie „zdrowia publicznego”. /Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią; Mt 10,21/.

Czego się spodziewacie: powrotu do normalności, tzw. nowej normalności? Hehe. A czy Wy normalni jesteście myśląc takie rzeczy w obliczu faktów, które plują Wam w twarz? Nie będzie żadnej normalności, w sumie jej nigdy nie było. Będzie za to postępujący proces zamieniania ludzi wolnych w niewolników. Wielu już tak miało od dłuższego czasu, dlatego ci właśnie… będą pracować dla systemu.

Polityka stała się religią, religia stała się karykaturą samej siebie (i to niezależnie od wyznania, choć najbardziej bolesne jest dla mnie osobiście stanowisko naszych, katolickich duszpasterzy). Nawet najbardziej rozsądni ludzie głupieją oddając się Polityce, jakby od niej zależało ich zbawienie.

Dlaczego to piszę? Bo jestem świadkiem, jak brat morduje brata. Na razie tylko słownie. Ale zaraz wbije mu nóż w serce. Bo wierzę w to, że zło można zatrzymać pod warunkiem, że nie gra się na jego zasadach. Problem w tym, że jego zasady wydają się być uczciwe dla wielu i „zdroworozsądkowe”. Ale tak nie jest. Po czym poznać, że to kłamstwo, którego należy się wystrzegać? Po przynajmniej dwóch „symptomach”.

Po pierwsze po tym, że stajemy sie jak ten faryzeusz, który dziękował Bogu, że nie jest celnikiem. Żyjemy w tym naszych wieżach i twierdzach, umacniając się nazwajem w przekonaniu, że racja jest po naszej stronie. Że damy radę odeprzeć atak, a nawet ajk polegniemy, to polegniemy jak rycerze. NIE tak jest. Nie jesteśmy wszechmocni wobec zła, które nas niszczy. Sami nie damy rady, żeby nie wiem jak się napinać i prężyć. Przede wszystkim należy zacząć od zwalczenia własnej PYCHY.

Po drugie, że nie dziękujemy Bogu za to, co nas spotyka na co dzień. Nie okazujemy mu wdzięczności za wszystko, co staje się naszym udziałem. „Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu
w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ef 5,20). Podziękowałeś/aś kiedyś Bogu za najgorszą rzecz w swoim życiu? Nie, to spróbuj, a zobaczysz, że w pewnym sensie On okaże się … bezbronnym wobec takiego świadectwa. Ulegnie :)

Kurdę, już miałem nie pisać kazań i znowu wyszło jak wyszło. Wygwizdajcie mnie jak trzeba.

Autor: prof. Radosław Zenderowski
Polski socjolog i politolog, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny w Katedrze Stosunków Międzynarodowych i Studiów Europejskich Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, kierownik tej katedry.