Mała rzecz na Boże Ciało

W popularnej w czasach mojej młodości książce Sienkiewicza pt. W pustyni i w puszczy” Kali mówi – „jak Kali zabrać krowy” to Kali jest dobry. I odwrotnie, jak Kalemu ukraść krowy, to ten kto je wziął, jest zły. Podobnie jest z naszą dzisiejszą tolerancją. Jedni nawołują by tolerować ich opinie, postawy życiowe czy styl życia, ale gdy od nich samych się tego oczekuje wobec innych, traktują to jako zamach na ich wolność. Porąbana logika? Tak, ale rzeczywista. Taka tolerancja a’la Kali.

Stosunek komunistów, w PRL, do Bożego Ciała i KK się zmieniał, od uczestnictwa wysokich, komunistycznych oficjeli w procesjach zaraz po wojnie, do rozmaitych szykan pod adresem katolików chcących demonstrować swoją wiarę w Chrystusa na ulicach. Fakt jest jednak faktem, Boże Ciało było przez cały ten okres dniem wolnym od pracy. Nawet Bierut rozumiał, że jest tak głęboko zakorzenione w naszej tradycji, że walka z nim to przysłowiowa walka z wiatrakami. Dziś są w Polsce jednak tacy politycy, którzy – sam nie wiem – głupotą, brakiem rozsądku, politycznego wyczucia chcą przebić samego Bieruta. Z powodu braku komputera i netu za granicą dopiero teraz mogę się odnieść do pomysłu jednego z nich.

O kim mowa? O ulubieńcu liberalnych mediów, pięknym jak Adonis i wygadanym jak Cyceron ( sorry Cyceronie za to porównanie) Rafale Trzaskowskim, prezydencie Warszawy. Ano nakazał on usunięcie krzyży z miejskich urzędów i instytucji. Być może za chwilę zakaże także procesji Bożego Ciała na ulicach Warszawy, albo – wzorem komunistów – skieruje je na mniej reprezentacyjne, stołeczne ulice by nie razić uczuć LGBT, agnostyków, ateistów, liberałów et cetera. Za to będzie na ulicach, każdego dnia tęczowo, luzacko i koniecznie z serduszkiem, symbolem KO. A po cholerę – myśli sobie może – warszawiakom jakieś religijne pienia, bielanki sypiące kwiaty przed księdzem niosącym monstrancję i inne katolickie gusła. Zamiast tego, da im Ratusz, pełne „róbta co chceta” i wara tym, którzy tego nie respektują.

Bo taka jest dzisiejsza mainstreamowa tolerancja. W skrócie. Ja ci powiem, które postawy, poglądy są właściwe, a ty masz je respektować, a w najgorszym przypadku, tolerować. Żadnych tam przejawów i symboli wiary katolickiej na ulicach czy w miejscach publicznych. Te są obskuranckie, wsteczne, niezgodne z duchem demokracji liberalnej.

Znajoma argumentacja?

No pewnie, że znajoma, zwłaszcza dla pokoleń pamiętających komunę. Tak samo mówiła nieboszczka partia, PZPR spędzając Polaków na obchody „radosnych” świąt Pierwszego Maja i Dwudziestego Drugiego Lipca. Jedni i drudzy oczekiwali tolerancji lub wręcz posłuszeństwa dla głoszonych przez siebie „jedynie słusznych” poglądów.

Wypisz wymaluj, tolerancja Kalego.

Ludzie w moim wieku widzieli już wiele. I upadek komunizmu. I powstawanie demokratycznego państwa. I kartki na cukier i pełne, sklepowe półki. Wiedzą, że moda, poglądy, opnie, ideologie się zmieniają. Panta rhei – jak twierdził Heraklit z Efezu. Wszystko płynie. Wszystko jest względne.

Jedynie trwałe, dla wszystkich katolików, jest przywiązanie do naszej wiary. Naszych świąt i symboli religijnych. Także w miejscach publicznych.

I tego nie damy sobie odebrać. Ani Trzaskowskiemu, ani innym hunwejbinom tzw. tolerancyjnego liberalizmu.

Fot. E.Lach / UM Warszawy

Antoni StyrczulaAutor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl