Znana i lubiana również w Polsce ukraińska pisarka Oksana Zabuźko krytykuje „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego.

Niewątpliwie jeden z najpoważniejszych periodyków kulturalnych Viva (;)) piórem niejakiego Konrada Szczęsnego donosi:

Ukraińska pisarka miażdży film Wojciecha Smarzowskiego w 75. rocznicę wydarzeń na Wołyniu.

Niestety, pod szumnym tytułem znajdujemy powielenie tezy, jaką Oksana wypowiedziała już kilka lat wcześniej.

Otóż film jest niezgodny z prawda historyczną, bowiem:

W filmie jest scena w kościele grecko-katolickim z księdzem, który święci siekiery, noże, widły i sierpy. Problem w tym, że na Wołyniu w ogóle nie było kościołów grecko-katolickich od 1830 roku! To znaczy, że Smarzowski otwarcie kłamie. To całe święcenie siekier i wideł jest wzięte z mitologii z XVIII wieku. Smarzowski nie mógł nie wiedzieć, że to fantazja.”

I to jest jedyny zarzut, jaki przytacza Viva!

Drugi, niemerytoryczny, jak najbardziej za to apeluje do ustawicznie wzbudzanego przez polską lewicę strachu przed Moskwą:

Ukraińcy nie popierają tego, co było na Wołyniu w 1943 roku. Nie! Ale, cholera jasna, my tu teraz umieramy, my tu zdychamy, my stawiamy czoło Rosjanom, a Polacy byli naszymi przyjaciółmi i adwokatem w ciągu ostatnich 20 lat. I jak się zachowują? (…) Walczymy o życie i krzyczymy o pomoc. I nagle sąsiad – Polska – który zawsze był przyjacielem, z którym miło się gawędziło, wyłania się zza rogu i krzyczy: a pamiętasz, co mi w 1943 zrobiłeś?! O cholera!”

http://viva.pl/kultura/film/oksana-zabuzko-ostro-o-wolyniu-wojciecha-smarzowskiego-w-75-rocznice-wydarzen-na-wyloniu-114056-r1/

Wg Oksany (Roksany) Zabużko mamy zapomnieć o ofiarach, których kości często jeszcze bieleją gdzieś w stepie, bo… Ukraina walczy z Rosją.

Dlatego więc mogą bezkarnie czcić oprawców winnych śmierci dziesiątek tysięcy naszych rodaków, a nam wara od tego, by protestować.

Co więcej, parlament ukraiński zakazał badań nad niechlubną przeszłością UPA.

„W dniu 9 kwietnia 2015 r. parlament Ukrainy, Werchowna [Najwyższa] Rada, uchwaliła cztery akty prawne regulujące pamięć historyczną: nr 2538 „w sprawie statusu prawnego i uczczenia pamięci uczestników walk o niepodległość Ukrainy w XX wieku”; nr 2558 „o potępieniu komunistycznego i narodowo-socjalistycznego (nazistowskiego) reżimów totalitarnych oraz zakazie propagowania ich symboli”; nr 2540 „w sprawie dostępu do archiwów organów represyjnych komunistycznego reżimu totalitarnego, 1917-1991”; i nr 2539 „o uwiecznieniu zwycięstwa nad nazizmem w II wojnie światowej”. Przepisy prawne zostały uchwalone z prędkością rzadko spotykaną w ukraińskim organie ustawodawczym i przytłaczającą większością głosów”.

(John-Paul Himka, „Legislating Historical Truth: Ukraine’s Laws of 9 April 2015”)

W miastach zachodniej Ukrainy narasta kult Bandery, a imionami antypolskich zbrodniarzy nazywane są szkoły i ulice.

Rok 2017 we Lwowie został ogłoszony rokiem UPA i zbrodniarza Romana Szuchewycza.

To jawnie antypolska nie tylko retoryka, ale i działanie wymierzone w pamięć bestialsko pomordowanych.

W sferze gospodarczej natomiast warto przypomnieć, że nie tak dawno Ukraina ochoczo przyłączała się do bojkotu polskiej wieprzowiny, ogłaszanej z przyczyn politycznych przez Rosję Putina.

Jeśli więc Oksana ma rację, i rzeczywiście „my tu teraz umieramy, my tu zdychamy” to Ukraina musi zrewidować swoją politykę czczenia zbrodniarzy-ludobójców.

Nazwać morderców po imieniu, a nie tworzyć im świeckie ołtarze, zakazując jednocześnie dyskusji na ten temat.

Inaczej za chwilę opinia publiczna Polski wymusi na rządzie ograniczenie bezzwrotnej pomocy udzielanej Ukrainie praktycznie od początku istnienia tego państwa.

I właśnie tego ukraińska pisarka powinna mieć świadomość. W języku ukraińskim funkcjonuje bowiem pogardliwe określenie prydupnik, określające kogoś, kto bez względu na traktowanie okazuje wyłącznie swoje zainteresowanie drugą stroną.

I tu trzeba szukać genezy oburzenia ukraińskiej intelektualistki.

Po 20 latach Polska przestaje być prydupnikiem politycznym Ukrainy i zaczyna wymagać szacunku dla siebie.

To budzi oburzenie. Jakże to, jakaś Polska chce, żeby odczucia jej obywateli i prawda historyczna były uszanowane?

Takie myślenie jest spowodowane wielowiekową przynależnością do Imperium Rosyjskiego. Mimo formalnej niepodległości warstwy rządzące najwyraźniej w głębi duszy czują się małorosjanami. Traktują nas tak, jakby w Bornem Sulinowie czy też w okolicach Legnicy dalej stacjonowała sowiecka armia, a oni byli reprezentantami… Kremla.

I to teraz, gdy pod względem PKB per capita Ukraina lokuje się pośród biedniejszych krajów afrykańskich.

Pora zejść na ziemię, Oksano, i zacząć szanować jedynego życzliwego Ukrainie sąsiada.

Póki jest jeszcze życzliwy.

.

13.07 2018

Fot.: internet, plakaty filmowe