„Demokracja walcząca” – ideologia czy strategia?
Termin „demokracja walcząca” pojawił się w dyskursie publicznym jako usprawiedliwienie dla radykalnych działań wobec politycznych przeciwników. W przypadku Donalda Tuska może on być używany jako narzędzie legitymizujące bezwzględne rozprawienie się z opozycją. Podobne mechanizmy były widoczne w Rumunii, gdzie prawomocnie wybrany prezydent został zatrzymany przez służby, co otworzyło drogę do przejęcia władzy przez siły bardziej przychylne obozowi rządzącemu.
Tusk, jako polityk o aspiracjach międzynarodowych, ma strategiczny interes w konsolidacji władzy w Polsce. Jego pozycja w Unii Europejskiej może zostać znacząco wzmocniona, jeśli uda mu się wyeliminować silną krajową opozycję. Przykład Rumunii pokazuje, jak można wykorzystać instytucje państwowe do realizacji celów politycznych.
Precedens rumuński – lekcja dla Polski
W Rumunii aresztowanie kandydata na prezydenta wzbudziło kontrowersje dotyczące uczciwości procesu demokratycznego. Podobny scenariusz może mieć miejsce w Polsce, zwłaszcza jeśli obóz rządzący uzna, że demokratyczna rywalizacja nie gwarantuje mu sukcesu.
Polska od kilku miesięcy obserwuje wzmożone działania służb wobec byłych przedstawicieli rządu, a narracja medialna koncentruje się na delegitymizacji opozycji. To może być wstęp do bardziej radykalnych kroków, szczególnie w sytuacji, gdy wybory samorządowe i prezydenckie zbliżają się wielkimi krokami.
Wnioski
Przykład Rumunii pokazuje, jak można zmanipulować proces wyborczy, eliminując niewygodnych przeciwników. Donald Tusk, dążąc do umocnienia swojej pozycji w UE, może sięgnąć po podobne środki. Choć na chwilę obecną jego kontrola nad aparatem państwa nie jest całkowita, każdy kolejny precedens ułatwia mu drogę do bezwzględnego przejęcia władzy.
Jeśli mechanizmy demokratyczne w Polsce nie będą bronione, istnieje ryzyko, że scenariusz rumuński stanie się rzeczywistością także nad Wisłą.
Zostaw komentarz