Jak już  wcześniej pisałem, po ujawnieniu,  iż Włodzimierz Odojewski był TW Służby Bezpieczeństwa, mimo że  jego książka „Zasypie wszystko, zawieje”  – zrobiła na mnie duże wrażenie,  nie interesowałem się jego twórczością. Jednak po przeczytaniu wspomnień syna Igora Newerlego – Jerzego Abramowa, który z Odojewskim się  bardzo przyjaźnił i w tych wspomnieniach bardzo  pomstował  na  Joannę Siedlecką autorkę  książki  o literatach  współpracujących z komunistyczną policją polityczną, która relacje  Odojewskiego z bezpieką upubliczniła,  wypożyczyłem z biblioteki, napisaną przez niego pod koniec  ub. tysiąclecia  „Oksanę.  Przez to, chyba że byłem do autora uprzedzony — źle mi się  tę książkę czytało. Odojewski był  pisarską znakomitością, wypuszczony z Polski w 1969 r. został jednym z redaktorów Radia Wolna Europa, w Wolnej Polsce był wydawany i ceniony  szczególnie w środowisku  czytelników urodzonych na Wschodzie   za to, ” że  w swoich opowieściach ukazując Kresy jako miejsce, gdzie w wyjątkowy sposób dochodzi do kumulacji antagonizmów, okrucieństwa, próbuje dokonać syntezy tragicznych dziejów południowo – wschodnich pobereży, a jego ujęcie, tego co wydarzyło się tam w czasie wojny, zdaje się być najbardziej dojrzałą wizją artystyczną i historiozoficzną problemu”.

Drażniła mnie romansowa narracja, ze wplecionymi reminiscencjami bohatera z okresu  tragicznego dzieciństwa. Podejrzaną dla mnie  była też jurność  w zasadzie  umierającego na raka pięćdziesięciolatka w relacji z urodziwą ukraińską lekarka z Kanady. No i to cudowne  jego uzdrowienie! Ale jest w tej książce  coś, co mnie  szczególnie  poruszyło, bo jestem przekonany, że mogłem być fałszywym źródłem, na którym oparty był ten fragment, który opisuje śmierć matki i sióstr  bohatera   spalonych przez  nacjonalistów ukraińskich razem z  kościołem w Hucie Pieniackiej 28 lutego 1944 r.

Pierwszy bowiem tekst o Zagładzie Huty Pieniackiej  opublikowałem trzydzieści cztery lata temu i w nim podałem, sprostowaną w późniejszych tekstach  informację o  zapędzeniu  mieszkańców Huty do kościoła i jego przez Ukraińców  podpaleniu. Na tę nieścisłość zwrócił mi uwagę zmarły  niedawno  naoczny świadek zagłady pan Bądkowski, moją zaś informatorką o tej zbrodni, w której zabito jej brata — była dawna  uczennica mojej mamy p. Inorowiczowa. Ludzi  uciekających przed mordercami w mundurach  SS Galizien i wspierającymi ich ukraińskimi chłopami z sąsiednich wsi  zapędzono do stodoły, której wrota zaryglowano i  wszyscy razem ze stodołą żywcem  spłonęli.

Obecnie  na obrysie zburzonego później kościoła  w Hucie Pieniackiej  zbudowany jest  przez Państwo Polskie  pomnik  upamiętniający tę zbrodnię. Myślę , że „Oksana” W. Odojewskiego jest pozycją jakby, jak to teraz się  modnie mówi — akuratnie  dedykowaną obecnym, nieomal miłosnym relacjom elit politycznych Polski i Ukrainy z symbolicznym  happy End dla Polski. Ten tekst ilustruję zdjęciami z Wikipedii pomnika w Hucie Pieniackiej  zrobionymi  przez moich przyjaciół.