Do gabinetu weszła bezszelestnie. Niewiele głośniejszym od ciszy głosem zapytała, które miejsce jest dla niej. Bezszelestnie przeszla tych kilka niezbędnych kroków, by zająć krzesło po drugiej stronie biurka. Unikała mojego wzroku chowając spojrzenia za okularami. Bylo coś w tym wejściu, co budziło współczucie i żal. Jeszcze nie wiedziałam, co mnie w tym obrazku poruszyło, ale czuć było swego rodzaju aurę cierpienia. Jej widok budzil współczucie. Siedziała na krześle tak, jakby nie chciała zająć zbyt miejsca. Wydawała się skurczona, mała, jakby próbowała zlać się ze swoim cieniem na ścianie. Za oknem zrobiło się ciemno, przez jakiś czas nastała noc w ciągu dnia. Lał deszcz, kilka razy usłyszałyśmy huk piorunów. Wolała półmrok niż górne sztuczne światło. To też pomagało być mniej widoczną. Ubrana zwyczajnie, ale schludnie. Strój nie zdradzał niczego szczególnego poza codzienną elegancją. Twarz ładnej kobiety, zwyczajnej i przyjemnej w odbiorze. Może gdyby udało się zrobić choćby grymas przypominający uśmiech, ale nie próbowała. Chyba za bardzo skupiła się na tym, by nie wpaść w rozpaczliwy płacz.

Dowiedziałem się, że..
Nie zdradzę szczegółów.
Zbyt łatwo przychodzi nam szybka ocena, pogardliwe wzruszenie ramionami, szyderczy uśmieszek. Za tym zwykle pojawia się komentarz z tych niepotrzebnych. Nie jestem inna od reszty, bo w pierwszym odruchu miałam w głowie wiele ocennych komentarzy, ale zostawiłam je dla siebie. Poczułam szereg sprzeczności, ale je też mniej lub bardziej udatnie ukryłam w sobie.

Historia, jakich tysiące.

Kobieta i mężczyzna.

Samotność i potrzeba bliskości, więzi, miłości.

Naiwność i podłość .

Wiara i ohydne kłamstwa.

Kobieta i tulipan.

Chciała zrezygnować z tego spotkania, ale przyszła. Niczego nie oczekiwała poza …sama nie wiem..wysłuchaniem, próbą zrozumienia.

Tyle mogłam dać i dałam. Reszta przyjdzie z czasem.

Obraz Orna z Pixabay