Jeszcze nie tak dawno huragan radości po prawej stronie budziło nazywanie licencjata Rostowskiego „profesorem”, w czym celowały ówczesne prorządowe media. Jeszcze większy uśmiech budził inny „profesor” – Bartoszewski.

Wraz ze zmianą rządów i przejściem prorządowych mediów do oPOzycji wydawać się mogło, iż ta zwyczajowa tytułomania zaniknie, ewentualnie zaprzestanie być używana z obawy przed zwykłym wyśmianiem.

Okazuje się jednak, że ta „nowa socjalistyczna tradycja” (za „Misiem”) znajduje naśladowców.

Jak łatwo zgadnąć grupą, która niczym kania dżdżu pragnie dowartościować się w oczach społeczeństwa są tzw. antyszczepionkowcy.

Ich pierwsza, dumnie wyniesiona na sztandary walki z „plandemią” oraz wymyśloną przez jakżeby inaczej Żyda Gatesa „depopulacją” (w zależności od stopnia wiary chodzi albo o depopulację Polski tak, by mogli tu osiąść Żydzi; ocalała garstka Sławian ma pełnić rolę służby. Albo depopulację całego świata) to okazjonalny publicysta toruńskich mediów ojca Rydzyka, emerytowany lekarz medycyny Zbigniew Hałat.

Nie sposób odnaleźć jego nazwiska bez poprzedzających go literek dr, co w naszej kulturze przynajmniej sugeruje osiągnięcie odpowiedniego stopnia naukowego.

Przyciskanie do muru awansujących naukowo pana Hałata żurnalistów czasem odnosi efekt; jedna z dziennikarek „gazety warszawskiej” przyznała w końcu, że przecież do lekarza mówi się panie doktorze, a nie panie lekarzu. Stąd litery dr w jej artykule.

Znaczy się oni po prostu tacy grzeczni są, a ja niczym jakiś prostak czy inny cham kulturalnych ludzi zaczepiam.

No to przyjrzyjmy się petycji, jaką to „czołowi polscy naukowcy” wystosowali do Ministra Zdrowia w sprawie bezpieczeństwa i skuteczności szczepień na SARS-CoV-2.

Można by oczekiwać, że podpisani pod listem bez wyjątku stanowią zapoznaną elitę nauk medycznych.

Niestety, otwierający listę dr hab. W. Julian Korab-Karpowicz, prof. UO, kontakt z medycyną najwyraźniej ma tylko jako pacjent.

Jest bowiem filozofem, zaś w odległej przeszłości uzyskał tytuł magistra inżyniera w zakresie elektroniki (1977).

Pod petycją, zatytułowaną jako „List otwarty” podpisany jest również znany powszechnie pośród zarządców nieruchomości ekonomista prof. dr hab. Artur Śliwiński, a także… literaturoznawca z KUL, dr hab. Ryszard Zajączkowski, który już w październiku 2020 roku publicznie twierdził, że mamy do czynienia z… globalistycznym komunizmem, który chce zrobić z ludzi niewolników.

Najwyraźniej w dojściu do takiego wniosku pomogło mu wieloletnie obcowanie z twórczością C. K. Norwida…

Na szczęście nie brak lekarzy.

Jako drugi pośród podpisanych figuruje dr Zbigniew Hałat.

Jak już pisałem, Zbigniew Hałat nie posiada naukowego stopnia doktora, ale jest lekarzem medycyny (od 1 lipca 1974 r.).

Może więc w grę wchodzi zwrot grzecznościowy, a ja po prostu tego nie kumam?

Niestety. Zaglądamy na sam koniec listy podpisów i znajdujemy tam… lekarzy medycyny (lek. med.).

Zatem mamy do czynienia ze świadomą manipulacją, a nie z grzecznościowym zwrotem. Trudno bowiem przypuszczać, by autorzy „listu” chcieli zachować grzeczność wyłącznie wobec tego pana…

To oczywiście nie jedyne nadużycie, mające na celu pokazanie, jacy to luminarze intelektu są przeciwko „plandemii” i „depopulacji”, tudzież „eksperymentom genetycznym przeprowadzanym na społeczeństwie” wbrew jego woli.

Kolejna manipulacja to przypisanie dr Kornelii Polok tytułu profesorskiego. Z całą mocą należy podkreślić, że pani Polok posiada jedynie tytuł doktorski, uzyskany ćwierć wieku temu w Katedrze Genetyki Uniwersytetu Śląskiego za żmudne dłubanie w genotypie… jęczmienia.

Tymczasem wg szumnej zapowiedzi opublikowanej w ostatnim numerze „Gazety Warszawskiej” prof. Kornelia Polok obok dr Zbigniewa Hałata ma stanowić „gwiazdę” Tygodnia Życia i Wolności, nad którym patronat sprawuje owa „gazeta”. Do nich zaś dołącza inny gwiazdor ruchu antyszczepionkowego lek. med. Paweł Stanisław Basiukiewicz, oczywiście ze względów grzecznościowych tytułowany również doktorem.

Natomiast na facebookowym zaproszeniu dr Kornelia Polok jest anonsowana dokładnie tak samo, jak prof. dr hab. Roman Zieliński.

Może ktoś powie, że się czepiam, ale użycie zwrotów grzecznościowych następuje podczas zwracania się do danej osoby, a nie podczas jej opisywania.

Są jednak pewne granice. Do byłego ministra nie powiemy wszak panie prezydencie, do porucznika, nawet emerytowanego, nikt nie powie panie kapitanie…

By móc tytułować grzecznościowo „profesorem” (albo, tak bardziej genderowo – profesorzyną czy nawet profesorzycą) Kornelię Polok musiałaby ona wspiąć się o szczebel wyżej w karierze naukowej i uzyskać habilitację. Skoro jednak tego nie uczyniła nie tylko można, ale i trzeba zwracać się do niej per pani doktor!

Inaczej popadamy w tą samą niedorzeczną śmieszność, jaką było nie tak dawne jeszcze wymienianie jednym tchem profesora Balcerowicza i profesora Rostowskiego, chociaż ten drugi był bakałarzem, czego polskim odpowiednikiem jest licencjusz.

Wtedy jednak wiedzieliśmy dokładnie, że marna władza robi wszystko, by w świadomości społeczeństwa wdrukować wizję kolegium intelektualnego, stanowiącego najwspanialszy rząd polski po 966 r. przynajmniej.

A kto wie, czy nawet nie od zarania Wielkiej Lechii? ;)

Czemu jednak ma służyć takie samo nadymanie ludzi, o których wcześniej nikt nie słyszał, i którzy, jak Kornelia Polok, naukowo również nie zaistnieli?

Stare polskie przysłowie mówi, że tak krawiec kraje, jak mu materii staje.

To najwyraźniej stanowi wytłumaczenie nachalnego nadwartościowywania ludzi, których antyszczepionkowcy wysuwają jako frontmanów (frontwomen takoż).


A poza tym ciągle jeszcze w społeczeństwie tkwi przekonanie, że utytułowani ludzie mylić się nie mogą.

Stąd właśnie biorą się ci rozmaici „doktorzy” i „profesorowie”. Ci ostatni czasem ledwie z maturą.

Metoda stara jak świat, Schopenhauer nazwał ją uczenie argumentum ad verecundiam (argument z nieśmiałości).

Po prostu ty, biedny prostaczku, który ukończyłeś jakieś tam prawo, historię, matematykę, nauki polityczne a nawet budowę okrętów nie pchaj się przed profesor Polok.

Co z tego, że nigdy o niej nie słyszałeś? Wszak spośród biologów rozpoznajesz jedynie swoją nauczycielkę od przyrody, Darwina oraz żonę sąsiada, na którą masz ochotę, a ta choć prowadzi butik ongiś właśnie biologię kończyła. ;)

I dlatego antyszczepionkowa hucpa rośnie.

Ostatni, bodaj najzabawniejszy zarzut – złyPiS opóźnia prace nad amantadyną, bowiem w jednym z wywiadów prowadzący je profesor określił czas potrzebny do ich zakończenia na ok. roku, jednocześnie zaś szczepionki antycovidowe są niedobre, bo szczepionkę trzeba opracowywać 5-8 lat.

A poza tym ludzie zaszczepieni są… niczym Żydzi podczas II wojny światowej.

Wy (ludzie dobrzy i łatwowierni) nie dopuszczacie nawet myśli, że rząd który z własnych podatków utrzymujecie, może być tak zbrodniczy, że chce Was wymordować!

Przecież to jest niemożliwe, żeby większość rządów na świecie chciała wymordować własnych obywateli!


To jest niemożliwe – tak sobie kalkulujecie.


Identycznie kalkulowali sobie Żydzi w czasie II wojny światowej, którym Niemcy obiecali, że wywożą ich na roboty!


Przecież Niemcy to kulturalny naród który wydał na świat niezliczoną ilość naukowców, poetów, pisarzy, filozofów i różnych innych twórców. Więc jak tak kulturalny naród mógłby mordować Żydów w skali masowej?? Przecież to jest całkowicie nie możliwe!


I jechali Żydzi w bydlęcych wagonach „na roboty” i dopiero w komorach gazowych dowiadywali się, że kulturalni Niemcy ich właśnie mordują!


Ci Żydzi (nieliczni) którzy nie dali się zwieść hitlerowskiej propagandzie i nie wykonywali polecań niemieckich siepaczy- przeżyli!


Wy osoby zaszczepione jesteście takimi samymi ofiarami zbrodniczego reżimu jak Żydzi w czasie II wojny światowej.


Daliście się oszukać bandyckiemu systemowi i teraz tkwicie w komorach gazowych czekając kiedy zbrodniarze szczepionkowi wpuszczą gaz!

(internet)

A jak ktoś mimo to zechce argumentów naukowych, dostarczy je profesorzyca Polok wespół z doktorem Hałabałą. ;)

I tak nie zrozumie, co tylko w jego mniemaniu świadczyć będzie o ich doniosłości.

Najdziwniejsze jest to, że ta nieufność wobec jako tako przetestowanego leku wybuchła w kraju, gdzie tylko w 2013 roku łykano tabletki niczym dropsy. Więcej od nas środków przeciwbólowych skonsumowali tylko Francuzi (w UE), natomiast w rankingu światowym zajmujemy… trzecie miejsce. Lepsze od Francji są bowiem USA.

Ba, ilość leków odsadzanej od czci i wiary firmy Pfizer jest całkiem spora. Pośród chętnie łykanych (bo chętnie zapisywanych) jest np. Dilzem Retard, znany przez nadciśnieniowców.

Znajdziemy też Polocard, powszechnie stosowany jako profilaktyka przedzawałowa. Jest również popularna w pewnym wieku… Viagra.

Leki powszechnie znane, powszechnie stosowane – doprawdy, gdyby ktoś szykował depopulację miałby pole do popisu – wszak wystarczyłoby dosypać nieco nanoczipów do massa tabulettae i rozprowadzić.

Szybciutko i bez hałasu. Po jaką cholerę bawić się w szczepionki?

Z drugiej zaś strony cała ta antyszczepowa hałastra powinna konsekwentnie odmawiać przyjmowania jakichkolwiek leków. Wszak nanoczip może czaić się wszędzie.

Bo jaki to problem, by napuścić tego draństwa np. do syropu od kaszlu? A Pfizer produkuje godny polecenia Robitussin Antitussicum.

Można? Można.

Przecież wystarczy cichosza dosypać czegoś do kadzi. A nawet nie po cichu. Skoro antyszczepionkowcy wierzą, że w wymordowanie 80% populacji zaangażowana jest praktycznie cała służba zdrowia, pracownicy zakładów farmaceutycznych zaś przede wszystkim, to powinni sobie zadać pytanie – dlaczego dopiero teraz, panie Gates?

Skoro jednak uwierzyli w teorię wszechzbrodni powinni konsekwentnie odmawiać nie tylko tabletek na ból głowy, ale nawet zwykłego plastra na odcisk na pięcie.

Bo przecież jak ludobójcy przejrzą na oczy i zauważą, że ta najzdrowsza najbardziej normalna część społeczeństwa się nie zaszczepiła, niezwłocznie zatrują inne leki, a w końcu nawet wodę po ogórkach.

Konsekwentnie powinni zacząć prowadzić jedną wielką autarkię.

I to w miarę daleko od cywilizacji, by czegoś im wiatr nie przysłał. Bill Gates jest bowiem do tego stopnia perfidny, że opryska nanoczipami nawet sałatę, o rzodkiewce i zielonym groszku nie wspominając. Trudno jednak dzisiaj o miejsce z dala od zgiełku.

A więc jedyną ich nadzieją pozostaje bretarianizm.

Skoro Stachursky’emu się udało, tak przynajmniej twierdził kilka lat temu w jednym z wywiadów, tym bardziej powinno udać się antyszczepom.

Jeśli jednak przyjmują inne leki, zaklejają odciski na piętach plastrami, podczas nieobecności sąsiada kupują viagrę itp. to znaczy, że nie ma żadnego zagrożenia. I gdzieś tam w pokładach zdrowego rozsądku, który jednak udało im się na ten moment przynajmniej zdusić kocopałami antyszczepów, wiedzą, że tak jest naprawdę.

Skąd jednak biorą się tego typu szury, jak np. były już na szczęście nasz bloger, który w jakimś zajadłym napadzie szału zaczął nawet wypisywać donosy do prokuratury na portal, gdyż jego zdaniem nie walczymy ze szczepionkowym holokaustem? Wcześniej takie zachowanie usiłował wymusić na rednaczu.

No cóż, wyjaśnienie jest proste. Nie od dzisiaj wiadomo przecież, że istnieje pewna grupa ludzi, którzy dla swojego istnienia potrzebuje jakiejś wielkiej idei.

A tu klops. Nikt już nie zamierza umierać za socjalizm, LGBTQwerty nie każdemu wypada, protestować przeciwko wojnie też ograne…

Przekonanie, że rządy planują zagładę własnych Narodów, spełnia to zapotrzebowanie z naddatkiem. A jak jeszcze do tego dodamy knowania NWO, złowrogi ślad żydowski w postaci Gatesa czy nawet Sorosa… no miodzio po prostu.

Zapominamy o najważniejszym. Wiara w spisek (sPiSek) nawet największej miernocie daje poczucie wyższości. On bowiem wie, jak jest. I, paradoksalnie, marzy o chwili, gdy wszystko wokół zacznie się rozpadać, a on zamiast np. podcierać tyłek bogatemu Niemcowi, Holendrowi czy Anglikowi stanie wtedy na czele.

Ale to przeświadczenie w końcu minie. Jedyne, co go spotka, to utrata przyjaciół.

Bo przecież, jak ongiś śpiewał (pisał?) poeta Kofta Jonasz:

Taki jest życia porządek,

pamiętaj o tym, błaźnie

zachorujesz na zdrowy rozsądek

ozdrowiejesz na chorą wyobraźnię.

.

I to by było na tyle, jak ongiś mawiał profesor Jan Tadeusz Stanisławski.

5.06 2021

.

fot. facebook, pixabay, petycje online