Sobotnie popołudnie, dzisiaj. Pogoda jest nieprzyzwoicie cudowna, więc korzystam.

MILCZENIE OWIEC

Niedaleko chaty jest punkt z wodą oligoceńską. Zadaszony. Kilka ujęć z wodą. Weszłam pod daszek i spotkałam nieznanego sobie pana. Pan starszy, pod osiemdziesiątkę. Spojrzał na mnie i zaczął:
– tylu ludzi tu wchodziło, a nikt nie powiedział „dzień dobry”.

Głupio mi się zrobiło, bo ja też go nie pozdrowilam. Gdybym mogła, spaliłabym buraka, ale wzięłam sprawę na klatę i odpowiedziałam:
– „Ma Pan rację, ale i ja nie zachowałam się jak należy. Dzień dobry!”

Pan spojrzał na mnie, uśmiechnął się i lekko machnął ręką. Niezrażony ciągnął temat:

– „Wie pani, jak nazywam takie zachowanie? Milczenie owiec. Widziała pani ten film?”

Zdążyłam przytaknąć potwierdzając, że go znam, widziałam.

„Bo to proszę Pani wygląda tak”

Po czym zamilkł, stanął bez ruchu kręcąc głową to w prawo, to w lewo”.

„Tak to wygląda. Jak owce.”

Pokaz okrasił uśmiechem przeznaczonym specjalnie dla mnie.

Uśmiechnęłam się z lekko i głupawo. Na wszelki wypadek zwiałam mówiąc (hipergrzecznie) „do widzenia i miłego dnia”.

Ps. Ja chyba mam jakiś dziwny rodzaj szczęścia do dziwnych spotkań z ludźmi.

Foto: Pixabay.com