Zastanawiałem się, co robić. Płakać nie będę, bo nie ma PO czym. Bajek pisać nie chcę. Proponuję zatem porcję satyry. Przypomniały mi się po dzisiejszej konwencji PO. Stare, ale jare…

Wykoleił się pociąg wiozący przedstawicieli narodu z Sejmu i Senatu. Na miejsce katastrofy pędzą ekipy ratownicze, karetki, śmigłowce…
Znajdują rozbity pociąg, ale ani żywego, ani nawet martwego ducha. Szef ratowników pyta okolicznych mieszkańców:
– Gdzie się podziali wszyscy z tego pociągu?
– Pochowalim.
– To wszyscy zginęli, co do jednego?
– No, niektórzy mówili, że jeszcze żyją, ale kto by tam, panie, politykom wierzył!

– Żyje nam się lepiej – oznajmiła premier na konwencji
– To fajnie macie – pomyślał naród.

Facet wybrał się na ryby. Zarzuca wędkę, czeka, nagle spławik się rusza,więc gość wyciąga rybkę.
– Powiedz rybko, jesteś może ze złota?
– Nie. Z PO.
– Eee, to ty pewnie nie spełniasz życzeń?
– Nie, ja tylko obiecuję.

Lekarz, architekt i polityk sprzeczali się, czyj zawód był pierwszy.
– Gdy Pan Bóg stworzył Ewę z żebra Adama to musiała być operacja – stwierdził lekarz – a więc mój zawód był najpierw.
– Chwileczkę – odparł architekt – przecież najpierw Pan Bóg stworzył ziemię, a więc musiał mieć projekt.
– Panowie – krzyknął polityk – przecież najpierw był chaos…

Polityk siedząc w restauracji zauważył za innym stolikiem samotnie siedzącą atrakcyjną młodą kobietę więc zdecydował podejść do niej:
– Cześć. Mam na imię Marcin, mam 40 lat, zajmuję się polityką i jestem uczciwym człowiekiem.
– Cześć skarbie. Mam na imię Sara, mam 35 lat, zajmuję się prostytucją i nadal jestem dziewicą.

Są dwa rodzaje ludzi: winni i niepodsłuchani.