Za nami trzecia rocznica agresji Rosji na Ukrainę. Nie powinno jej być. Ani tych wcześniejszych, ani przyszłych. To nie powinno się zdarzyć, a jednak się wydarzyło. Pomimo, że Putin w Monachium powiedział jakie ma zamiary, ale Zachód zbagatelizował jego słowa i do końca robił z nim interesy. Bo liczył się tani gaz oraz rosyjski rynek zbytu.

Dziś elity polityczne z wielu państw UE, zwłaszcza Niemiec, zamiast wyrazów solidarności z Ukrainą, powinny się walnąć pięścią w piersi i przeprosić Ukraińców, ze grzech zaniechania.

Za ślepą, naiwną wiarę, że Putinem można się dogadać i brylować na salonach.

Za karygodną łatwowierność w jego słowa, że nie zaatakuje Ukrainy.

Za pazerność i chciwość.

Za intelektualne lenistwo, które nie pozwalało dostrzec zapowiedzi zbliżającej się burzy.

Za kunktatorstwo i oportunizm.

Gdyby nie one, nie zginęłoby tysiące Ukraińców, żołnierzy i cywili.

Tysięcy dzieci nie wywieziono by do Rosji by tam je rusyfikować.

Miliony by nie wyjechały za granicę w poszukiwaniu bezpieczeństwa.

Tysiące budynków użyteczności publicznej i prywatnych nie ległoby w gruzach.

Lista szkód poniesionych z rąk Rosji jest znacznie dłuższa, a może się jeszcze wydłużyć.

Jest więc za co przepraszać, ale na przeprosinach nie powinno się skończyć.

Trzeba zrobić wszystko by nie było kolejnych rocznic i zapewnić Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa.

Także w naszym interesie.