Pełny tytuł filmu brzmi: „Śmierć wyspy. Bielitz-bialaer Sprachinsel”. Zacznę od zastrzeżeń odnośnie drugiej części tytułu, gdyż w okresie międzywojennym tutaj była Polska i oficjalnie nasze miasto nosiło nazwę Bielsko, a nie żadne Bielitz! Poza tym Biała stanowiła zupełnie odrębny twór administracyjny, w dodatku zupełnie innego regionu, a mianowicie Małopolski.
Dopiero w 1951 roku komuniści, aby osłabić Małopolskę dokonali połączenia Bielska z Białą!
Przed II wojną światową, a tym bardziej w czasie niemieckiej okupacji nawet hitlerowcy nie używali nazwy Bilitz-biala, gdyż Bielitz należało formalnie do III Rzeszy, a Biała do Generalnej Guberni.
Błędne są również prezentowane w filmie teorie zrównania zniemczenia Białej do poziomu zniemczenia Bielska, gdyż Biała posiadała dużo większą warstwę polskości. Nawet większość Żydów w Białej mówiła po polsku, natomiast w Bielsku Żydzi aż do 1938roku nawet oficjalnie deklarowali, że są Niemcami wyznania Mojżeszowego.
Jedynie Pan Proszyk ujawnił w filmie zakazane dotychczas przez wszystkie „elity” politycznej poprawności fakty prześladowania polskojęzycznej biedoty żydowskiej przez niemieckich Żydów, właścicieli fabryk w Bielsku i w Białej. Inne „gwiazdy” tego filmu wypowiadały się o rzekomych prześladowaniach Niemców z Bielska przez wojewodę Grażyńskiego, co jest przesadną nadinterpretacją faktu, że polski wojewoda postawił nareszcie tamę rozlewającej się od czasów zaboru austriackiego fali dyskryminacji Polaków z Bielska przez Niemców aryjskich i Niemców wyznania Mojżeszowego.
Wypowiadająca się rdzenna Niemka, a także aktualni mieszkańcy RFN wspominali wprawdzie o działalności we wrześniu 1939 roku V kolumny, ale nie ujawnili faktów, że zdrajcy niemieccy z V kolumny strzelali w plecy do wycofujących się żołnierzy Wojska Polskiego, ani nawet nie wspomnieli, że niemieccy naziści przechowywali broń jeszcze przed wrześniem 1939 roku w schronisku na Stefance (obecnie Kozia Góra).
Padły z ekranu zarzuty, że w czasie okupacji hitlerowskiej nie było w tych regionach partyzantki i jako dowód jeden z prelegentów podał fakt, że Niemcy chodzili sobie na piwo na Szyndzielnię i nikt ich tam nie zabijał. Są to komunistyczne bujdy, bo na terenie Beskidów działała partyzantka AK pod dowództwem m.in. Henryka Flame, który miał wtedy pseudonim „Grot”.
W samym Bielsku też mieszkali członkowie wywiadu AK, którzy mieli za zadanie obserwację niemieckich, wojskowych transportów kolejowych i identyfikację stacjonujących w Bielsku oddziałów Wehrmachtu.
Fakt, że na Szyndzielni nie zabijano Niemców świadczy nie o braku partyzantki, ale o dobrej taktyce AK, bo nie chodziło wtedy przecież o ataki na turystów, lecz o eliminację hitlerowców.
Jeden z prelegentów stwierdził na filmie, że w Bielsku ta okupacja była jakoby łagodna, bo działały kina, restauracje i kawiarnie. Pada zresztą zupełna bzdura o jakoby działającym w czasie okupacji niemieckiej kinie „Wanda”. To jest błąd merytoryczny, bo kino o takiej nazwie powstało w Białej, a nie w Bielsku, ale dopiero po II wojnie światowej! Były owszem takie kina jak Rialto i Apollo, natomiast nie należących jeszcze wtedy do Bielska Mikuszowicach Śląskich działało maleńkie kino „Krokus”, o czym na filmie nie wspomniano.
Pan Proszyk dosyć rzetelnie opisał tematykę Volkslisty w trakcie okupacji hitlerowskiej, ale inni prelegenci po tym temacie się lekko „prześlizgali”. Trzeba wyraźnie o tym powiedzieć, że w czasie niemieckiej okupacji była w Bielsku cała grupa mieszkańców, którzy Volkslisty nigdy nie podpisali i przeżywali przez to nieporównywalnie większe dyskryminacje niż Polacy mieszkający w Generalnej Guberni. W Generalnej Guberni np. Polacy mogli posiadać własne zakłady rzemieślnicze oraz wykonywać prywatne usługi, a w Bielsku brak podpisania Volkslisty oznaczał utratę majątku i brak szans na rejestrację jakiejkolwiek działalności gospodarczej!
W filmie „Śmierć wyspy” bardzo gorliwie zacytowano twierdzenia Niemców o rzekomych dyskryminacjach przez Polaków, ale nie dopuszczono do głosu rodziny tych mieszkańców Bielska, którzy doznali znacznie większych prześladowań ze strony Niemców.
Przecież w czasach III Rzeszy w Bielitz funkcjonowało Gestapo i mordowało zarówno Żydów jak i Polaków.
Fakt, że Niemcy żyli sobie tutaj jak pączki w maśle wcale nie oznacza, okupacja Bielska była w jakikolwiek sposób łagodniejsza od okupacji innych polskich miast.
W Warszawie i w Krakowie Gestapowcy i hitlerowcy oraz pozostali Niemcy też chadzali sobie po kawiarniach, restauracjach i po kinach. Nie bez przyczyny w Warszawie powstało powiedzenie: „Tylko świnie siedzą w kinie.”
Najbardziej spłycono w filmie temat nowej okupacji Bielska jaką zafundowli nam sowieci od lutego 1945 roku.
W filmie pada nawet komunistyczne kłamstwo o „wyzwoleniu” Bielska.
Owszem pada stwierdzenie o gwałtach zbiorowych Armii Czerwonej dokonywanych na Niemkach i jednej Polce, ale nie ma ani słowa o zbrodniach UB dokonywanych na patriotach z Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych.
Pan Proszyk ujawnił wprawdzie fakt, że do UB wstępowali ochoczo Volksdeutsche, ale inny prelegent stwierdził, że Volksdeutsche donosili kto był Niemcem, ale ani słowa o donoszeniu na Polaków, którzy byli w AK lub w NSZ.
W ogóle o zbrodniach UB i NKWD po wkroczeniu okupacyjnej Armii Czerwonej stosunkowo niewiele powiedziano.
Dlatego ośmielę się uzupełnić o relacje autentycznego świadka i dokumenty z IPN te fakty, których z nieznanych mi względu nie podali reżyserzy filmu.
Zatem podam Zbrodnie NKWD na terenie Auschwitz-Birkenau po tzw. „wyzwoleniu” niemieckiego, hitlerowskiego obozu zagłady przez Armię Czerwoną.
Oficjalna historiografia dotycząca nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz głosiła przez wiele dziesięcioleci, że zbrodnie ludobójstwa dokonane w tym potwornym miejscu kaźni zakończyły się dzięki Armii Czerwonej, która wkroczyła do miasta Oświęcim w dniu 27. stycznia 1945 roku. Do dziś funkcjonuje na całym niemal świecie stereotyp, że armia radziecka postawiła kres zbrodniom, dokonywanym w Aschwitz-Birkenau. Przez całe dekady przemilczano fakty o nowych zbrodniach, jakich dopuściło się NKWD i podległe jej UB na terenach tego obozu zagłady już po tzw. „wyzwoleniu”! Najnowsze dokumenty IPN dowodzą jednoznacznie, że powojenne obozy pracy w „wyzwolonej” Polsce tworzyło NKWD pod osłoną armii radzieckiej! Zatem oskarżenia formułowane w antypolskich środowiskach RAŚ na temat rzekomo „polskich obozów pracy” są takim samym kłamstwem jak kłamstwo oświęcimskie o rzekomo „polskich obozach koncentracyjnych”. Zarówno kłamstwa oświęcimskie jak i kłamstwa rasiowskie pochodzą z kół antypolskich, fałszujących prawdziwą historię zarówno totalitaryzmu hitlerowskiego jak i stalinowskiego. Tym bardziej wstrząsającymi są historyczne fakty dokonywania zbrodni w tym samym miejscu kaźni niewinnych ludzi zarówno przez oprawców hitlerowskich jak i potem przez komunistów sowieckich oraz ich sługusów!
Gdy w pierwszym kwartale 2013roku zgłosił się do mnie pan Józef Jancza i stwierdził, że jego ojca zamordowano w Oświęcimiu-Brzezińce dnia 9.11.1945r, aby pozyskać gospodarstwo rolne, a potem wypędzono w 1946r. (już po jego śmierci) żonę wraz z sześciorgiem jej dzieci z ich własnego domu, to zapytałem:- Dlaczego z tym tematem przychodzi Pan akurat do mnie?
Odpowiedział: „– Ojciec mój był rolnikiem i pomagał partyzantom polskim w aprowizacji mimo, że sam podpisał Volkslistę, jednak na nikogo nie donosił na Gestapo, ani potem na UB! Pan pisał artykuły o AK i NSZ, a oni też byli ofiarami NKWD i UB!”
Józef Jancza-syn (fot. Rajmund Pollak)
Dlaczego pana tato podpisał II grupę?B
Józef Jancza: Bo się bał, że w przeciwnym razie hitlerowcy wyrzucą go z gospodarstwa i dzieci zginą z głodu, ale mimo tego nie był nigdy w wojsku niemieckim.
Wydawało mi się to wszystko zagmatwane, dlatego powiedziałem, że zanim się zdecyduję czy napiszę artykuł, to chciałbym zobaczyć dokumenty. Staruszek uśmiechnął się z życzliwością i po tygodniu zadzwonił do mnie, że
– Zrobił już kserokopie, a na spotkanie ze mną przyniesie też oryginały.
Otrzymałem plik dokumentów, które mnie bardzo zaciekawiły. Sprawa Józefa Jańczy zamęczonego 9.11.1945 roku w Baraku śmierci w Oświęcimiu-Brzezińce już po „wyzwoleniu” przez armię radziecką, otworzyła przede mną nową perspektywę na czasy przejścia z totalitaryzmu hitlerowskiego w totalitaryzm sowiecki! Nie zdawałem sobie dotychczas sprawy z tego, że NKWD i UB dokonywały zbrodni na terenie tego samego obozu zagłady! Rosjanie z NKWD nie palili wprawdzie zwłok w krematoriach, ale mordowali niewinnych ludzi z podobnym do hitlerowców zapałem.
Józef Jancza prezentuje dokumenty fot. Rajmund Pollak.
W takich sprawach oprócz relacji naocznych świadków trzeba dodatkowo opierać się na dokumentach, a zatem zacytuję fragmenty Postanowienia Instytutu Pamięci Narodowej o Sygn. S 24/05/Zk z dnia 22sierpnia 2012roku opracowane przez Prokuratora Wojciecha Pardyaka z IPN w Krakowie:
„ [….]17 stycznia 2005roku Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie otrzymała pisemne zawiadomienie Józefa Janczy o zbrodniach popełnionych na osobach osadzonych w powojennym obozie pracy, zlokalizowanym na terenie dawnego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Jednym z osadzonych był jego ojciec Józef Jancza. [….] Józef Jancza – obywatel polski, po zakończeniu działań wojennych został zatrzymany bez powodu przez bliżej nie znanych funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa i ostatecznie osadzony w obozie w Oświęcimiu […] Zginął w tym obozie w dniu 9 listopada 1945roku. Informacja o jego zgonie zamieszczona jest w księdze zgonów obozu w Oświęcimiu, gdzie jako przyczynę wskazano niedomogę mięśnia sercowego. Taka sama przyczyna zgonu wskazywana była także w wielu innych przypadkach więźniów obozu, co świadczy o niewiarygodności takich wpisów, zwłaszcza, że ojciec zawiadamiającego był mężczyzną zdrowym i w pełni sił. Z zebranych i przekazanych przez świadka informacji wynikało także, iż taki los spotkał wielu innych więźniów obozu, którzy przed śmiercią dodatkowo byli bici i głodzeni po uprzednim pozbawieniu ich jakichkolwiek praw i majątków. Do tej pory nie ustalono też miejsca pochówku więźniów Obozu Pracy w Oświęcimiu.
Fotokopia fragm. pierwszej strony postanowienia Prokuratora IPN (fot. Rajmund Pollak)
W tym stanie rzeczy w dniu 6 czerwca 2005 roku wszczęto w niniejszej sprawie śledztwo, w toku którego ustalono co następuje:
Obóz koncentracyjny w Oświęcimiu-Brzezince został zajęty przez Armię Czerwoną w dniu 27 stycznia 1945 roku. [….] Po wyzwoleniu został przejęty przez NKWD i zorganizowano w nim obóz przejściowy dla jeńców wojennych, ludności autochtonicznej ( Niemców i Polaków). Oświęcim stanowił jeden z wielu obozów tworzących sieć miejsc odosobnień dla podejrzanych przez NKWD na terenie Górnego Śląska stworzony z wykorzystaniem poniemieckiej infrastruktury. Należy tu nadmienić, że fakt wykorzystania po wojnie obiektów po byłym KL Auschwitz nie był przypadkiem odosobnionym.[….]. W latach 1945 1946 na terenie byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz i byłego obozu Birkenau NKWD zorganizowało obóz przejściowy.[…]. Funkcjonował on jako łagier nr22. Drugi, określony jako łagier nr78, urządzono na terenie byłego obozu Birkenau w czasie od kwietnia-maja 1945 do marca 1946r i osadzono w nim niemieckich jeńców wojennych oraz osoby cywilne internowane z Górnego Śląska i Podbeskidzia. Byli to Niemcy oraz obywatele polscy, którzy w czasie wojny zgłosili swą przynależność do narodowości niemieckiej, podpisując tzw. Volkslisty. Nadto w obozie umieszczano osoby podejrzane o przynależność do organizacji faszystowskich i innych podejrzanych o nielojalność wobec państwa polskiego lub wrogi stosunek do ówczesnej rzeczywistości. W wymienionych obozach przebywały również inne osoby narodowości polskiej, niemieckiej, austriackiej i ukraińskiej…. ”
Zatem IPN jednoznacznie, na podstawie zeznań naocznych świadków i zebranej dokumentacji ujawnia, że Obóz Pracy w Oświęcimiu-Brzezince założyło NKWD zaraz po „wyzwoleniu” w 1945roku i wykorzystało infrastrukturę koncentracyjnego obozu zagłady w Auschwitz-Birkenau do dokonywania nowych zbrodni nie tylko na Niemcach, ale i na Polakach, Austriakach, Ukraińcach… ! Warto zaznaczyć, że pod zarzutem „wrogości wobec państwa polskiego” internowano lub zamykano rolników zarówno niemieckich jak i polskich, którzy byli przeciwni kolektywizacji oraz Polaków przeciwnych komunizmowi wprowadzanemu pod osłoną rosyjskich bagnetów, a zwłaszcza patriotów przeciwstawiających się terrorowi NKWD i UB. Pod zarzutem „przynależności do organizacji faszystowskich” zamykano m.in. członków AK i żołnierzy NSZ!
Zatem wbrew temu co twierdzą historycy RAŚ, obozy pracy nie były w żadnym zakresie polskie, lecz radzieckie, założone przez NKWD. Poza tym nie były przeznaczone tylko dla Ślązaków i Niemców, lecz dla wszelkiej opozycji antysowieckiej na opanowanych przez Armię Czerwoną terenach. W styczniu 1945 roku NKWD wydało rozkaz, w myśl którego: Armia Czerwona i NKWD miały prawo oczyszczać teren zaplecza frontu ze wszystkich nieprzychylnych sobie sił, chodziło tutaj głównie o polskie podziemie zbrojne. W tym celu zaczęto tworzyć miejsca odosobnienia, obozy NKWD na ziemiach polskich. Po wkroczeniu armii radzieckiej do Polski można było trafić do obozu m.in. dlatego, że ktoś z rodziny został uznany za Niemca albo działał w partyzantce AK lub Narodowych Siłach Zbrojnych.
Istotne jest również do jakich prac Rosjanie wykorzystywali więźniów zidentyfikowanych przez IPN łagrów nr22 i nr78 w Oświęcimiu-Brzezince!
Na stronie 9 tego samego dokumentu IPN napisano m.in.:
„ Szacuje się, że przez cały okres istnienia wym. obozów, przez te miejsca przeszło ok.25 tysięcy osób. Do późnego lata względnie jesieni 1945 r. dużą część więźniów zatrudniano przy demontażu i załadunku do wagonów kolejowych instalacji technicznych byłej fabryki koncernu niemieckiego IG Farbenindustrie w Oświęcimiu Dworach, które wywieziono do ZSRR. Liczbę ofiar obozu pracy trudno dokładnie oszacować z powodu braku stosownej dokumentacji…”.
Czyli „wyzwoleńcza” armia radziecka nie tylko mordowała niewinnych ludzi, ale systemowo okradała tereny rdzennie polskie z majątku i instalacji przemysłowych, w dodatku wykorzystując więźniów do niewolniczej pracy przy demontażu ocalałych z pożogi wojennej fabryk! Całe pociągi z kompletami instalacji przemysłowych kierowano w głąb ZSRR, bo Polskę traktowano jako teren zdobyczny, przeznaczony do obrabowania przez Armię Czerwoną!
Nowi okupanci z gwiazdami na czapkach nie mieli żadnych skrupułów!
Ich podwładni z UB czuli się równie bezkarni, gdyż chroniła ich Armia Czerwona. Interesująca jest analiza prawna IPN (str.4 i 5 Postanowienia):
„ Z dokumentów formalno-prawnych, podstawowym jest okólnik nr42(5)wydany przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego Departament Więziennictwa i Obozów z dnia 25 kwietnia 1945 roku tworzący sieć więzień karnych, wojewódzkich obozów centralnych, w tym centralny Obóz Pracy w Jaworznie, któremu jako filia tego obozu podlegał Obóz Pracy w Oświęcimiu. Bezpośredni na szczeblu wojewódzkim nadzór nad tym obozem sprawował Wydział Więziennictwa i Obozów Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie….”
Zadałem sobie trudu i sprawdziłem kto był wtedy szefem tegoż Wydziału! Wydziałowi Więziennictwa i Obozów Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie, któremu podlegał COP Jaworzno dowodził w owym czasie por. Jakub Hammerschmidt (później Jakub Halicki). Trudno tego człowieka uznać za Polaka tylko dlatego, że zmienił sobie potem nazwisko!
Dotarłem również do spisów kolejnych komendantów COP Jaworzno, gdzie widnieją między innymi takie nazwiska jak Teofil Hazehnajer i Salomon Morel, odpowiedzialny za zbrodnie komunistyczne w Świętochłowicach. Tych ciemnych typów też nie można w żaden sposób uznać za Polaków! Wracając do śledztwa IPN, to ujawnienie faktu, że łagier nr78 w Oświęcimiu-Brzezince podlegał potem formalnie komendantowi COP Jaworzno poszerza naszą wiedzę odnośnie zbrodni NKWD i UB! Tak jak w niemieckich obozach koncentracyjnych, w Centralnych Obozach Pracy istniała funkcja kapo, nazywanych „gońcami” lub „blokowymi”.
Świadek zbrodni NKWD Marta Nycz miała zaledwie 17 lat, gdy zatrzymano ją w dniu 18 kwietnia 1945 roku podczas obławy Urzędu Bezpieczeństwa, a potem po kilku dniach aresztu w Mikuszowicach przewieziono ją do Oświęcimia. Opowiadała o zbiorowych gwałtachż ołdaków radzieckich! Jedną z ofiar takich zbrodni była Barbara Kuczabska, która zmarła w wyniku gwałtu aż 7 czerwono-armiejców.
Zmarłych grzebano w mieście-Oświęcimiu i bliżej nie określonym miejscu nad Sołą.
Świadek Marta Nycz, cudem przeżyła pobyt w obozie, gdyż została pewnego dnia wybrana do pracy poza obozem, a potem przez przypadek wpisano ją na listę zmarłych.
Postępowanie IPN ustaliło ponadto:
„Stosunkowo liczną grupę obozu pracy w Oświęcimiu stanowiły osoby wywodzące się z Hałcnowa, miejscowości, która obecnie stanowi część miasta Bielsko-Biała. Większość osób zamieszkujących Hałcnów i okolice miała korzenie niemieckie, austriackie, holenderskie, ale była obywatelami polskimi.Mówiły one również po niemiecku i duża liczba podpisała w okreie okupacji tzw. Volkslistę. Była to także stosunkowo zamożna część społeczeństwa, posiadająca własne domy, gospodarstwa itp. [….]. Józef Jancza opisuje jak doszło do aresztowania jego ojca, można zasadnie uznać, że podobny mechanizm był stosowany także w innych przypadkach. Było to aresztowanie jak określa świadek „ze wskazaniem”. Wiosną 1945r. po wyzwoleniu pod dom przybyli funkcjonariusze UB lub NKWD lub mieszane grupy z obu formacji wraz z osobą cywilną, która mogła lub chciała zająć konkretny dom lub gospodarstwo. Wówczas osoby mieszkające w tym domu też były aresztowane, a na ich miejsce wprowadzał się nowy gospodarz. Tak też się stało w przypadku Józefa Janczy, który po aresztowaniu umieszczony był w obozie w Mikuszowicach, a potem przetransportowany do Oświęcimia. Tam odwiedzała go kilkakrotnie żona Zuzanna i podawała przez druty kolczaste żywność. […..] Przeprowadzone śledztwo, w oparciu o zeznania świadka Marty Nycz pozwoliło na ustalenie okoliczności śmierci Józefa Janczy, której przyczyn należy doszukiwać się w dramatycznych warunkach bytowych obozu, zwłaszcza wszechobecnym głodzie, który w połączeniu z reżimem obozowym, pracą ponad siły- doprowadzał wielu, niejednokrotnie zdrowych i młodych ludzi do śmierci. Józef Jancza dodał także, że w obozie znajdował się tzw. Barak śmierci, do którego przenoszono umierających i słabych, gdzie dożywali swoich dni bez opieki i pomocy medycznej. Istnienie takiego baraku w pełni potwierdza kluczowy świadek w niniejszym postępowaniu- Marta Nycz.”
Postanowienie o umorzeniu śledztwa z dnia 22.sierpnia 2012r kończy zdanie:
„…wobec wyczerpania możliwości wykrycia potencjalnych sprawców opisanych przestępstw-postanowiono umorzyć śledztwo na zasadzie art.322 kpk tj. wobec niewykrycia sprawców przestępstw.”
Dopiero po przeczytaniu tego zdania zrozumiałem dlaczego Rosjanie wywieźli większość dokumentacji dotyczącej obozu zagłady w Auschwitz-Birkenau do ZSRR już po „wyzwoleniu” tego obozu koncentracyjnego.
Tragedię Józefa Janczy rozpoczęło Zarządzenie Prokuratora Sądu Karnego w Krakowie z dnia 21 sierpnia 1945 roku o przymusowym odosobnieniu. Perfidii całej sprawy dodaje fakt, że w dokumentach bezpieki wyraźnie zaznaczono, że „ nie służył w wojsku”, a zatem jedynym uzasadnieniem osadzenia był fakt podpisania Volkslisty. W czasie przesłuchania w Oswięcimiu śledczy skrupulatnie zanotowali fakt, że jest on posiadaczem domu murowanego i 7 morgów gruntu w Hałcnowie! Nie wzruszył ich fakt, że uwięzili ojca sześciorga dzieci w wieku od 9 do 14 lat.
Śmierć Józefa Janczy nastąpiła po zaledwie kilkumiesięcznym okresie uwięzienia, bo już 9 listopada 1945roku.
Zaświadczenie z Wydziału VII Ksiąg wieczystych potwierdza, że Józef Jancza był właścicielem gospodarstwa rolnego od 29.08.1933 roku, a zatem w czasach II Rzeczypospolitej, natomiast rodzinę Joncza pozbawiono tej własności 18.11.1946roku, czyli już po śmierci pierwotnego właściciela.
Jest to przykład skrajnego bezprawia, bo dziedziczące majątek dzieci nigdy nie podpisały Volkslisty!
Co więcej, wszyscy czuli się Polakami i nie wyjechali do Niemiec mimo, że mogli to uczynić!
Aby nie było żadnych wątpliwości przedstawię poniżej fotokopię oryginalnego dokumentu Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu o przyczynach śmierci niektórych więźniów
Kopia dokumentu Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu o przyczynach śmierci niektórych więźniów (fot. Rajmund Pollak).
Widać wyraźnie, że lekarz obozowy najczęściej rozpoznawał niedomaganie serca jako przyczynę zgonu.
Pan Józef Jancza jako dowód przywiązania do Polski przekazał mi kopię swojej książeczki wojskowej i książeczek wojskowych jego i braci.
Bracia Janczy służyli po wojnie w Wojsku Polskim fot. Rajmund Pollak
Film „Śmierć wyspy” wymaga jeszcze kolejnych sprostowań i uzupełnień, dlatego ciąg dalszy nastąpi za jakiś czas.
Zostaw komentarz