1. Cele Putina – Ukraina 2022
Od wybuchu wojny na Ukrainie mija dziś już dwa lata. Pełnoskalowa wojna w Europie rozpoczęła się 24 lutego 2022 r. o godz. 4:00 masowym ostrzałem rakietowym wielu obiektów i miejsc na całym terytorium Ukrainy. Politycy ukraińscy na czele z Prezydentem Ukrainy do ostatnich godzin apelowali o zachowanie spokoju i w gruncie rzeczy uspokajali całe społeczeństwo po to, aby nie wybuchła panika, która uniemożliwiałaby przeprowadzanie sprawnej relokacji wojsk ukraińskich i realizację przygotować do obrony państwa. Wojska rosyjskie ruszyły po godz. 4:00 przekraczając granicę terytorium Ukrainy od Południa, Wschodu i Północy. Kolumny wojsk rosyjskich, w tym wojsk wewnętrznych mające na celu przeprowadzanie pacyfikacji ludności cywilnej i dokonywanie aresztowań osób, które trafiły na listy proskrypcyjne przygotowane jeszcze przed rozpoczęciem wojny, przekroczyły granicę z Ukrainą od Północy tj. Białorusi (w regionie Czarnobyla oraz Czernihowa), od Wschodu (w regionie Summ oraz Charkowa) oraz Południowego-Wschodu (w regionie Doniecka, Ługańska oraz Mariupola). Rosyjską inwazję poprzedziło orędzie Prezydenta Federacji Rosyjskiej Władymira Putina, który po godz. 3:00 przedstawił swoje uzasadnienie (kłamliwe) do rozpoczęcia przez Rosję inwazji na Ukrainę. Jednak już wtedy z jego słów wynikało, że Rosja ma dużo szersze cele nieźli tylko i wyłącznie ograniczenie się do „demilitaryzacji, denazyfikacji i neutralności Ukrainy”. Putin już wtedy wyraźnie ocenił rozszerzenie się w 1999 r. Paktu Północnoatlantyckiego za zagrożenie dla bezpieczeństwa Rosji. Już wtedy w sposób jednoznaczny ocenił wzmocnienie wschodniej flanki NATO jako zagrożenie, które „Rosja cierpliwie znosiła przez 30 lat”. Oczywiście tradycyjnie ocenił istnienie Paktu Północnoatlantyckiego jako instrumentu polityki Stanów Zjednoczonych, który ma w rzeczywistości powstrzymywać Rosję. Wskazywał, że to było możliwe, gdyż w latach 80 XX. ZSRR osłabł, a w rezultacie kryzysu tego państwa rozpadł się, co jego zdaniem umożliwiło przesunięcie się NATO na Wschód bezpośrednio zagrażając bezpieczeństwu Federacji Rosyjskiej. To pełne manipulacji orędzie stanowić miało uzasadnienie do rozpoczęcia przez Rosję inwazji na niepodległą Ukrainę. Jednakże powyższe orędzie, a także podpisana przez W. Putina i Przewodniczącego ChRL Xi Jinpinga wspólna „Deklaracja Federacji Rosyjskiej i Chińskiej Republiki Ludowej w sprawie wchodzenia w nową erę stosunków międzynarodowych i globalnego zrównoważonego rozwoju” zawierała dużo większe i szersze cele, które zamierzała zrealizować Rosja. Należy podkreślić, że celem Rosji było zrewidowanie ładu bezpieczeństwa w Europie i doprowadzenie do urzeczywistnienia się nowego światowego ładu geopolitycznego z główną rolą i pozycją Chin i Rosji.
Dzisiaj mija już dwa lata od rozpoczęcia przez Rosję wojny w Europie. Od dwóch lat Ukraina wykrwawia się i poświęca swoich najlepszych synów i córki, którzy codziennie oddają swoje życie blokując de facto Rosji dostęp do Europy Środkowej. Jednakże obecna wojna wkroczyła w fazę niebezpieczną dla Ukrainy, gdyż to Rosja obecnie jest przekonana o tym, że zwycięstwo w tej wojnie jest już tylko kwestią czasu. Jednakże w celu realizacji ww. celów, które nadal pozostają bez zmian Kreml podjął decyzję o przestawieniu rosyjskiej gospodarki i rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego w stan wojny. Dzięki temu fabryki zbrojeniowe mogą pracować na trzy zmiany. Co więcej, Rosja zamierza stworzyć ponad milionową armię, która ma docelowo doprowadzić do odzyskania rosyjskiego imperium, a dalej pomaszerować zgodnie z marzeniami wielu rosyjskich nacjonalistów na Warszawę, potem na Berlin, Paryż aż osiągając wybrzeże Oceanu Atlantyckiego. Można traktować tę perspektywę jako mało realną, ale nie można lekceważyć decyzji, które podjął Kreml, a w sposób jednoznaczny świadczą one o tym, że Rosja nie zamierza zejść ze ścieżki wojennej. Przeciwnie, jednoznacznie będzie dążyć do osiągnięcia wszystkich swoich celów, które zaplanowała przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę. Problem polega jednak na tym, że te cele nie zamykają się na samej Ukrainie, ale idą one znacznie dalej niż się wielu osobom może to wydawać. Dotyczą przede wszystkim Polski, gdyż od momentu rozpoczęcia przez Rosji wojny na Ukrainie, a zwłaszcza od momentu niezrealizowania rosyjskiego „blitzkriegu” rosyjskie elity polityczne na czele z samym Putinem coraz częściej wskazują Polskę jako głównego wroga, przeciwnika i przeszkodę na drodze do realizacji przez Moskwę swoich celów. Podstawowym wnioskiem, jaki wysuwają się z wszystkich wypowiedzi Putina i jego najważniejszych współpracowników jest przekonanie o tym, że Polska poprzez swoją postawę doprowadziła do tego, że terytorium Polski stanowi de facto głębię strategiczną dla broniącej się Ukrainy. Bez Polski Kijów nie mógłby kontynuować tej wojny. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że Rosjanie i sam Putin już to zrozumieli, co oznacza, że w ich przekonaniu zniszczenie Ukrainy będzie możliwe jedynie w sytuacji w której Polska zostanie wyeliminowana z gry o równowagę na Starym Kontynencie. To dlatego Putin w niedawnym wywiadzie udzielonemu Tuckerowi Carlsonowi, amerykańskiemu komentatorowi, znanemu z prorosyjskich i proputinowskich poglądów ponad 29 razy wymieniał Polskę w negatywnym świetle. Wskazując amerykańskiej opinii publicznej, że w 1939 roku Polska kolaborowała z Hitlerem wspólnie dokonując aneksji terytorium Czechosłowacji. Co więcej, Putin wskazywał, że to kwestia korytarza pomorskiego doprowadziła do wybuchu II Wojny Światowej, gdyż Polska nie zgodziła się na warunki, jakie postawił Kanclerz Rzeszy Adolf Hitler. Natomiast absurdalne było to, że Putin wskazywał, iż zasadniczo Polska razem z Niemcami miała najechać Związek Sowiecki. Bardzo groźnie brzmią słowa Putina wskazujące, że nazistów jest więcej niż w samej Ukrainie. To co istotnie wybrzmiewa z ust Putina to jego odwołania do historii, która stanowi dla niego najważniejszą część jego obecnego funkcjonowania. Jako współczesny władca Rosji wkracza w czołówkę najdłużej panujących władców Rosji dlatego jego głównym celem jest pozostawienie po sobie dziedzictwa historycznego. Już w 2006 roku wyznaczył i przedstawił swój cel – odbudowa Imperium Rosyjskiego i przywrócenie Rosji statusu światowego mocarstwa kształtującego wielobiegunowy ład światowy. To wszystko znalazło swój zapis w przedstawionej powyżej deklaracji przywódców Rosji i Chin w 2021 r., ale przede wszystkim w orędziu Putina z 24 lutego 2022 r., kiedy rozpoczynał inwazję na Ukrainę.
- Próżnia bezpieczeństwa (system zbiorowego bezpieczeństwa) – słabość Stanów Zjednoczonych i Zachodu
Wojna na Ukrainie trwa już 731 dzień i pochłonęła już co najmniej milion ofiar po stronie ukraińskiej. Choć nie znamy dokładnie liczb osób, które zginęły na skutek trwającej od 24 lutego 2022 r. inwazji, to możemy jednoznacznie powiedzieć, że Ukraina znalazła się w krytycznej fazie wojny ze względu na nieudaną ofensywę z lata ubiegłego roku, która nie tylko nie zmieniła sytuacji na froncie, ale przebiegła po myśli Rosji. Była jednak szansa w tej wojnie, aby Ukraina mogła ją wygrać. Gdy Rosja doznała najpierw szeregu klęsk na Północy Ukrainy, potem musiała wycofać się z Charkowszczyzny. Wszystkim wydawało się, że odbicie większości terytorium zajętego przez Rosję jest kwestią czasu. Zachód odetchną z ulgą po tym, jak Rosja zaczęła doznawać klęsk na Ukrainie, które doprowadziło do tego, że jej własne sojusze, w tym formaty takie jak: Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym zaczęły niemalże pękać. To był moment w którym Zachód powinien Ukrainie przekazać to, czego niezbędnie potrzebowała do wyparcia Rosjan z jej terytorium (czołgów, samolotów, artylerii dalekiego zasięgu, pocisków dalekiego zasięgu zdolnych izolowania pola walki w głębi strategicznej armii rosyjskiej itd.). Tak się jednak nie stało ze względu na przyjętą przez Waszyngton strategię ukierunkowaną na niedopuszczenie do eskalacji konfliktu w obawie przed ryzykiem wybuchu wojny jądrowej. Jednakże jak wskazuje wiele źródeł, w tym sam Putin było możliwe zakończenie wojny już w 2022 r., ale odwiódł od tego Ukrainę Zachód, który obiecał swoje wsparcie w zamian za kontynuowanie walki z Rosjanami. Kolejnym elementem strategii Stanów Zjednoczonych, w tym Wielkiej Brytanii jest osłabianie Rosji poprzez utrzymanie jej w wojnie, gdyż to w gruncie rzeczy osłabia Rosję. Jednakże wielkim błędem Stanów Zjednoczonych i całego Zachodu było to, że nie doceniono Rosji i samego Kremla, który jak pokazuje historia – potrafi zaadaptować się do trudnych warunków. Potrafi również dokonać zmian, przestawić państwo na tory wojenne wraz z całym przemysłem zbrojeniowym i wyciągnąć wnioski ze swoich wcześniejszych porażek. Zachód natomiast nie tylko ponownie zlekceważył Rosję, ale nie poszedł po wygranej przez Ukrainę bitwę o Kijów za ciosem przestawiając zachodni przemysł na tory wojenne. Nie dostarczył również takiej ilości sprzętu, broni i amunicji, jakich potrzebował Kijów, lecz dawkowe ilości uzbrojenia, które owszem pozwalało Ukrainie kontynuować walkę i obronę, ale uniemożliwiało wygranie wojny wtedy, gdy było to możliwe. Co więcej, był to czas, który sprzyjał przywódcom Zachodu, gdyż wówczas opinia publiczna Zachodu uważnie śledziła i była zainteresowana wojną na Ukrainie. Nie dochodziło również do większej polaryzacji niźli obecnie to ma miejsce chociażby w Stanach Zjednoczonych, które są kluczowym graczem w tej wojnie. Okres ten został jednak w mojej ocenie zmarnowany, ale pozwolił jednocześnie odkryć rzeczywistą strategię Stanów Zjednoczonych, które ukrywają swoje słabości i ograniczone zasoby. Stany Zjednoczone chcą de facto kontrolować proces eskalacji konfliktu i jednocześnie nie chcą doprowadzić do destabilizacji wewnętrznej w Rosji. Argumentem na podparcie tej tezy jest fakt, że decydenci z Waszyngtonu, ale również z innych krajów Zachodu kategorycznie zabraniali wykorzystywanie przez Ukrainę otrzymanych rakiet średniego i dalekiego zasięgu (po pewnym czasie) do atakowania celów w Rosji z uwagi na ryzyko wykorzystania tej sprawy do argumentacji uzasadniającej użycie przez Rosję systemu odstraszania nuklearnego. Dlatego Kijów musiał wykorzystywać i wykorzystuje własne zdolności i zasoby do atakowania celów w Rosji. Kolejnym kluczowym momentem, który przedstawiał słabość Zachodu i Stanów Zjednoczonych była reakcja na tzw. pucz Jewgenija Prigożyna, którego oddziały Wagnera kierowały się w stronę Moskwy. Reakcja Stanów Zjednoczonych była taka, że Waszyngton przekonywał opinię publiczną, ale też w gruncie rzeczy Rosję, że nie stoi za zorganizowaniem tego puczu. Był to według mnie wysłany czytelny sygnał braku woli doprowadzenia Rosji do przegranej w tej wojnie i przede wszystkim destabilizacji wewnętrznej, która groziłaby przy zaistnieniu pewnych okoliczności i czynników nawet rozpadem Rosji. Dlatego w mojej ocenie strategia Waszyngtonu jest taka, aby oczywiście Rosja trwała w tej wojnie i osłabiała własny potencjał imperialny oraz zasoby (militarne, ekonomiczne, polityczne etc.), ale jednocześnie stawiany jest cel niedopuszczenia do rozpadu Rosji po to, aby przy zmianie sytuacji międzynarodowej Stany Zjednoczone mogłyby porozumieć się z Rosją i dogadać w sprawie Chin. To dlatego w mojej ocenie wielkie nadzieje Stany Zjednoczone wiązały z A. Nawalnym, którego Putin najprawdopodobniej rozkazał zabić w ostatnich dniach. Rosja bez Putina, ale z politykiem podobnym do Nawalnego mogłaby być może zaakceptować propozycję Stanów Zjednoczonych, które nastawione są na powstrzymanie hegemonistycznych aspiracji Pekinu. Należy bowiem pamiętać, że strategia Waszyngtonu wobec Rosji opiera się na zachowaniu nazwijmy to „szansy” do wykorzystania w przyszłości. Dlatego Stany Zjednoczone w 1939 r., kiedy ZSRR razem z Niemcami dokonywali inwazji na Polskę de facto nie zareagowały ani nie potępiły Związku Sowieckiego za sojusz z III Rzeszą Niemiecką. Waszyngton doskonale rozumiał to, że przy zmianie sytuacji geopolitycznej Moskwa może znaleźć się po stronie sojuszników Stanów Zjednoczonych. Tak się właśnie stało. Jednak ceną, która Moskwa wystawiła zachodnim aliantom był region Europy Środkowo-Wschodniej, który trafił de facto w ręce Józefa Stalina i ZSRR podczas Konferencji w Teheranie, a potem w Jałcie.
Władze Rzeczypospolitej Polskiej muszą wyciągać wnioski zarówno z przeszłości i z tego w jaki sposób oraz przede wszystkim dlaczego Stany Zjednoczone w czasie II Wojny Światowej przyjęły określoną negatywną jak się ostatecznie okazało dla Polski strategię polityki zagranicznej. Muszą także dobrze diagnozować dotychczasową strategię Waszyngtonu wobec Ukrainy, gdyż można odnieść wrażenie, że od wielu lat oceniamy Stany Zjednoczone jako jedynego gwaranta naszego bezpieczeństwa. Jednocześnie bezkrytycznie podchodząc do polityki tego mocarstwa światowego, które po 2001 roku popełniło serię gigantycznych błędów strategicznych. Nie rozumiemy w gruncie rzeczy również tego, że toczona przez ostatnie ponad 20 lat wojna z terrorem kosztowała Stany Zjednoczone wiele zasobów. Nie rozumiemy również tego, że Stany Zjednoczone przestały być już „fabryką świata” w związku z czym potencjał przemysłowy USA nie jest taki, jaki był podczas II Wojny Światowej. Wtedy to Stany Zjednoczone podtrzymywały Wielką Brytanię i Związek Sowiecki w wojnie z Niemcami dostarczając surowce, uzbrojenie, amunicję i sprzęt wojskowy do walki z III Rzeszą. Na dodatek obecnie, a właściwie od 2008 r. w Stanach Zjednoczonych trwa wewnętrzny strukturalny kryzys w wyniku którego w debacie publicznej pojawiają się różne głosy dotyczącego tego, w jaki sposób Stany Zjednoczone powinny prowadzić własną politykę. Obecna kampania prezydencka, która rozpoczęła się już właściwie ukazała pojawiające się w przestrzeni publicznej tendencje izolacjonistyczne oraz stawiające pod wątpliwość wiarę i stanowisko tzw. „jastrzębi” do których zalicza się obecny Prezydent USA, że Stany Zjednoczone mają zasoby i potencjał zdolny do zaangażowania tego kraju na trzech kierunkach jednocześnie (w Europie, na Środkowym Wschodzie oraz na Pacyfiku). Co więcej, Stany Zjednoczone, a zwłaszcza południowe stany takie jak Teksas borykają z kryzysem migracyjnym, który zaczyna zajmować główną część amerykańskiego dyskursu publicznego. To z całą pewnością działa na niekorzyść nie tylko Ukrainy, ale całej Europy, której zagraża imperialistycznie nastawiona Federacja Rosyjska. Co gorsza, Stary Kontynent i ład bezpieczeństwa na nim istniejący spoczywa na gwarancjach i potencjale (ograniczonym) militarnych Stanów Zjednoczonych.
Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium pod koniec lutego 2024 r. uwidoczniła moim zdaniem strukturalną słabość całego Zachodu ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Co więcej, zasadniczą jej część stanowiły obawy i wątpliwości związane z ostatnimi wypowiedziami ponownie ubiegającego się o prezydenturę (jeszcze w ramach pra wyborów w Partii Republikańskiej) Donalda Trumpa, który powiedział, że jeśli kraje europejskie nie będą płaciły pieniędzy na armię, to Stany Zjednoczone pozostawią te kraje na pastwę Rosji. Przywódcy wielu państw europejskich na czele z Niemcami odebrali te słowa nie tylko źle, ale przede wszystkim widać było obawy związane z ponownym wyborem Donalda Trumpa. Oczywiście obecny prezydent Joe Biden potępił Trumpa za te słowa, ale to niczego nie zmienia w tym, że Trump będzie rewidował politykę Bidena jeśli ponownie zostanie Prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nawet jeśli Donald Trump ma rację, (a ma, gdyż państwa Europy Zachodniej od lat nie realizują swoich zobowiązań wobec całego Sojuszu Północnoatlantyckiego), to negatywnie stawia to Stany Zjednoczone i gwarancje do których się zobowiązały wobec własnych sojuszników. Można zatem postawić tezę, że Trump jest zapowiedzią generalnej zmiany polityki wobec kierunku europejskiego, który może się wiązać z „pivotem na Pacyfik 2.0” i rozpoczęciem wojny z Chinami. Zwłaszcza, że polityka wojny handlowej realizowana przez Trumpa za swojej prezydentury nie przyniosła zakładanych efektów, gdyż niewiele państw dołączyło się do niej. Waszyngton będzie więc skoncentrowany na Chinach w pełni i także może uznać, że należy wszystkie swoje zasoby skoncentrować na wojnie z Chinami. To zaś oznacza de facto powrót do sytuacji podobnej jak w 1939 r., kiedy Europa Środkowo-Wschodnia z Polską na czele była obszarem rywalizacji, a mówiąc najściślej „strefą zgniotu”. Pamiętajmy o tym, że wówczas w sytuacji próżni bezpieczeństwa i rysującego się od wschodu (ZSRR) i Zachodu (III Rzesza Niemiecka) zagrożenia wybraliśmy sojusz, a zatem gwarancje ze strony Francji i Wielkiej Brytanii, które nie były przygotowane do wojny. Londyn i Paryż wybrały strategię rzucenia Polski i regionu EŚW na pożarcie przez dwa totalitaryzmy po to, aby kupić sobie czas do przygotowania do wojny. Obecnie całkowity brak konsensusu wśród amerykańskiej elity politycznej w Kongresie oraz w moim przekonaniu ograniczone potencjał, zasoby i zdolności Stanów Zjednoczonych prowadzą do pojawienia się wątpliwości związanych z tym, czy w razie kryzysu lub wojny nasz główny sojusznik będzie wstanie zachowywać się inaczej niźli wobec Ukrainy, którą przekonał do kontynuowania walki z Rosją. Od pewnego czasu mam wątpliwości z tym związane nie dlatego, że krytykuję Stany Zjednoczone, ale dlatego, że uważnie analizuję trwającą od dwóch lat wojnę na Ukrainie i staram się wyciągać z niej wnioski.
Jednakże to prowadzić nas będzie do tego, że Stany Zjednoczone mogą utracić wiarygodność jeśli Kijów przegra wojnę. Efektem tego będzie realizowanie przez amerykańskich sojuszników polityki balansowania i zmiany sojuszy. Pytanie, co zrobimy jako Rzeczpospolita i jako Europa Środkowa w takiej sytuacji? Czy będziemy poszukiwać nowych gwarancji bezpieczeństwa w Europie Zachodniej, czy może wybierzemy Chiny podobnie jak robi to obecnie Wiktor Orban, a może Turcję? Jeśli dojdzie do tego, że Stany Zjednoczone utracą swoją wiarygodność, to znajdziemy się niewątpliwie w próżni bezpieczeństwa, którą będzie chciała wykorzystać Rosja po neutralizacji Ukrainy, a do tego z całą pewnością dojdzie jeśli Kijów nie otrzyma pomocy militarnej od Stanów Zjednoczonych. Wówczas Moskwa zrealizuje to, co zrobiła w 2021 i 2022 r. dokona demonstracji siły na granicy wschodniej flanki NATO po to, aby zmusić Państwa Europy Zachodniej do serii ustępstw, których będzie najpierw Kreml żądał w kuluarach dyplomatycznych, a potem oficjalnie przedstawi całej opinii publicznej za pomocą środków masowego przekazu.
Zostaw komentarz