W Uniwersytecie wygaszono wszystkie światła, za wyjątkiem jednej lampki LED w portierni, która oświetlała oblicze pracownika ochrony.

– Ale światła już nie ma – powiedział portier. I do rana nie będzie. – Który klucz wydać? – zapytał.

– Jakikolwiek, gdyż jest on jedynie pretekstem do zwiedzania Uniwersytetu nocą. – powiedziałem i pobrałem numer 410. Na czwartym piętrze. Jadąc tam windą miałem pewność, że już nikogo nie spotkam. No może z wyjątkiem łosia, który nocami wędrował między piętrami. Łoś za dnia dziwiłby, ale w nocy przez nikogo nie zauważony przechadzał się po korytarzach budynku nr 23.

Wszedłem do sali 410 i panowała tam absolutna ciemność. Nawet nie próbowałem włączać światła. W ciemnym kącie siedzieli spoceni studenci i studentki. Ciężko dyszeli. Bo to był egzamin poprawkowy. Jeden się wywrócił, bo mu ciśnienie skoczyło.

Usiadłem za biurkiem i zmarszczyłem czoło, żeby poważnie wyglądać. Wiedziałem, ze studenci na mnie patrzą. Nie zależało mi na rozmowie z nimi. Kisłem.

– Panie profesorze – poprosimy o pytania – powiedzieli studenci.

– Sami je sobie zadajcie. Najtrudniej albowiem odpowiada się na własne pytania.

– Dlaczego oddaje Pani niezapisaną kartkę? – zapytałem studentkę.

– Żeby mnie pan dobrze zapamiętał – powiedziała i wyszła z mroku na nieoświetlony korytarz.

Było ciemno ale jej blond włosy rozjaśniały….