Większość kandydatów na prezydenta zamierza ruszyć w gminą Polskę. I dobrze, każdy uścisk dłoni to krok do dobrego wyniku. Ale są też pułapki, w które mogą wpaść. Spora część wyborców nie zna uprawnień głowy państwa, które są bardzo ograniczone. Stąd, składanie obietnic bez pokrycia może się na nich zemścić.

„Zaliczyłem” już w swej karierze setki takich spotkań. No, nie jako kandydat na prezydenta, ale jako ktoś kto mu pomaga.
I była ogromna różnica pomiędzy tymi w dużych miastach, a „pipidówami” gdzieś na prowincji.

W tych pierwszych, wyborcy nie oczekiwali od kandydata, że zbuduje most, przedszkole czy załata dziurę w drodze, ale skupiali się na merytorycznej dyskusji o tzw. sprawach zasadniczych. Prawach kobiet, polityce międzynarodowej, rozwoju gospodarki, podatkach, przyszłości młodych ludzi et cetera.

W tych drugich, częstokroć sam kandydat był atrakcją, kolejnym celebrytą z TV, z którym można było zrobić fotkę (dziś selfie), uścisnąć grabę, a nawet zatańczyć disco-polo.
Słynne „Olek, Olek”, z odchudzonym Kwaśniewskim w roli głównej.

Pytania jakie podczas nich padały dotyczyły głownie spraw lokalnych np. przywrócenia kursowania autobusów lub pociągów, budowy szkoły itd.
Słuchając ich często odnosiłem wrażenie, że mieszkańcy Polski prowincjonalnej, traktują głowę państwa jako „super wójta”, który ad hoc zaradzi ich bolączkom. Na poziomie gminnym lub powiatowym.

Każde z nich było ważne, bo każdy uścisk dłoni, każda wspólne selfie przybliżało im kandydata. Sprawiało, że stawał się „swoim chłopem”. A to w pozyskiwaniu głosów jest bardzo ważne, bo samymi billboardami, spotami reklamowymi w telewizji nie wgra się wyborów.
Nie wygra się także, jeśli kandydaci dadzą się sprowadzić do roli takiego „super wójta”, który na każdy lokalny problem ma gotowe rozwiązanie.

Raczej proponowałbym im przedstawianie swojej wizji prezydentury zawartej w haśle wyborczym, umocowanej w ramach konstytucyjnych uprawnień, a jednym z nich jest np. prezydencka inicjatywa legislacyjna, którą głowa państwa może skierować do parlamentu. To pokazuje jakie ma priorytety i cele.

Inną, bardzo ważną kwestią, jest bezpieczeństwo państwa. Tu oczywiście prezydent musi współpracować z rządem w różnych obszarach, więc nie jest od końca samodzielny. Może jednak, być aktywnym uczestnikiem polskiej polityki bezpieczeństwa. Tak w wymiarze międzynarodowym jak i wewnętrznym, jako zwierzchnik sił zbrojnych.

Oczywiście wiem, że kampania ma swoją wewnętrzną dynamikę uzależnioną także od tego co robi konkurencja oraz od sytuacji wewnętrznej w kraju. Co jest istotne w przepadku Trzaskowskiego, jako kandydata KO. Będzie obrywał bęcki z każdej strony. Również od przedstawicieli partii koalicyjnych, którzy będą chcieli się, na jego tle, odciąć od zaniechań lub złych decyzji rządu.

On ma najtrudniejszą rolę bo jako wiceprzewodniczący PO nie może atakować swego ugrupowania.

Może jednak pokazać ( i powinien ), że nie będzie wyłącznie „pasem transmisyjnym” Tuska, albo jego długopisem.

Inaczej mówiąc, musie pokazać, że „ma jaja”.

Foto, pod przysłowiowym kandelabrem, Foto śp. Damazy Kwiatkowski.