Ostatnie sondaże Kukiz’15 oscylujące wokół progu wyborczego są najlepszym, co mogło spotkać Ruch Kukiza. Serio. Nie zwariowałem. Jeśli Paweł Kukiz tego nie wyreżyserował, to znaczy, że los mu (nam) sprzyja.

Historia lubi się powtarzać…

Jeszcze przed wyborami prezydenckimi mówiło się, że zwycięzca wśród kandydatów anty – czy pozasystemowych powinien wziąć wszystko: być liderem wspólnej listy w jesiennych wyborach parlamentarnych. Okazało się jednak, że Paweł Kukiz po prostu zdeklasował pozostałych kandydatów. Braun, Wilk, Korwin-Mikke, Kowalski nawet razem wzięci nie mogli stanowić dla niego partnera do rozmowy. I wtedy się zaczęło polskie piekiełko. Kukiz całkiem rozsądnie zdecydował o samodzielnym budowaniu swojego ruchu, który spajały wyłącznie dwie sprawy: wiara w JOWy i zaufanie do postaci lidera. Niestety, zaczęło się także doklejanie – jak to mawia pewien boJOWnik toruński – dożłobowców, osobistych i organizacyjnych. Zaczęły się dworskie gry, dyplomatyczne zabiegi i zupełnie chamskie zagrywki. Co wówczas, na dwa miesiące przed referendum mogło uratować Ruch? Zdecydowane odcięcie się Kukiza od „mieszaczy” albo doprowadzenie do ich samodzielnego wycofania się z gry. Pierwszą czynność Paweł Kukiz potrafił wykonać nie oglądając się na nic i na nikogo: ci, którzy już sprawdzali swoją zdolność kredytową uwzględniając dietę poselską zostali odprawieni z mniejszą lub większą kurtuazją.

Co jednak zrobić z resztą?

Tutaj z pomocą przyszły i wciąż przychodzą sondaże publikowane z takim rumieńcem przez prosystemowe media. Pamiętam jak na początku lipca mówiłem o tym, że marzę by sondaże spadły poniżej progu. Spadły teraz w jego okolicę. A razem z nimi spadają z drzewa kolejne robaczywe jabłuszka. Mówię zarówno szyldach, jak i o poszczególnych osobach. Rezygnują z uczestnictwa w Ruchu całe organizacje, rezygnują poszczególne osoby (także koordynatorzy wojewódzcy, teoretycznie najbardziej zaufani ludzie Pawła Kukiza w regionach).

I to jest dobre! To jest najlepsze, co mogło się wydarzyć.

Było oczywiste, że do 6. września nie będzie możliwa żadna pozytywna kampania parlamentarna Ruchu Kukiza. Referendum, które trafiło się nam jak ślepej kurze ziarno jest wartością, której nie można odpuścić. Ale już 7. września trzeba zacząć kampanię wyborczą. Jestem pewny, że już w poniedziałkowy ranek Ruch Kukiza opuści – niekoniecznie z własnej inicjatywy – kolejna, ostatnia już grupa osób. Zostaną sprawdzeni w walce, przetestowani w kampanii referendalnej i wcześniejszych wydarzeniach bojownicy wszelakiego sortu.

Co powinien zaplanować Paweł Kukiz?

Jak najszybszą konwencję i zmasowany atak informacyjny. Bombę pozytywnego przekazu, jaki przecież już teraz istnieje w jego wypowiedziach, tylko nikogo z dziennikarzy to obecnie nie interesuje. 7. września powinien zostać przedstawiony nowy sztab na wybory, któremu odpowiadałyby zespoły zadaniowe – medialny, strategiczny, logistyczny. Ich odpowiedniki powinny powstać w każdym okręgu. Błyskawiczny przepływ informacji jest kluczowy do błyskawicznego reagowania, a sytuacje kryzysowe będą każdego dnia. Nie każdą taką sytuację da się wygrać, ale
większość TAK. Prawie dwa miesiące wystarczy, żeby walczyć o wygraną w październikowych wyborach. Nie majaczę. Wygraną! Jeśli uda się przygotować spójną, jednoznaczną, atrakcyjną narrację polaryzującą scenę na „oni” i „Kukiz”, to walczymy o samodzielną, zdolną do zmiany konstytucji większość w Sejmie!

Autor: Paweł Skutecki