Bardzo często jest tak, że tancerze, usłużni i zgięci zawsze w ukłonie, osaczają kogoś, tworząc wokół osaczonego legendę geniusza i nieomylnego stratega. Zakłócają mu obraz rzeczywistości poprzez ciągle zachwyty, utrwalając w osaczonym przekonanie o własnej nieomylności. Wykorzystują zmęczenie osaczonego i zmieniają znaczenia słów utwierdzając go w permanentnym poczuciu sukcesy. Osaczony ma czasem przebłyski, drażniące i kłujące bezlitośnie, że rzeczywistość jest trochę inna, a błędy, które popełnił mogą mieć szersze konsekwencje. Wtedy, gdy taki przebłysk nadejdzie, tancerze tańczą bez wytchnienia, kłaniają się jeszcze niżej, podsuwają niewolników, liczących wyłącznie na uśmiech właściciela i mniejszą porcję codziennych batów. Przebłysk mija. Osaczony uśmiecha się i z kamienną twarzą karze tych, którzy ośmielili się powiedzieć prawdę. W annałach tancerze zapisują nazwisko kolejnego wroga, który ukarany zostanie w odpowiedniej chwili, by uzasadnić geniusz osaczonego.
O, tak! Tancerze są świetnymi psychologami i nie mają przyjaciół, bo każdy z nich jest wrogiem innego tancerza. Łączy ich tylko taniec. Nie martwią się o nic, bo zawsze znajdą się niewolnicy, których można wybatożyć, by zapewnić osaczonego o jego wielkości.
Nie mogę już! Z trudem panuję nad sobą! Takiego fałszu i hipokryzji, teatru oraz wyreżyserowanego i świetnie odegranego „cierpienia” już dawno nie widziałem! To jest wręcz obrzydliwe! To przecież zginął bezsensownie, w okrutny i idiotyczny sposób Człowiek, Polak zamordowany przez innego Polaka, a to, co się dzieje i dziać będzie jutro jest całkowitym zaprzeczeniem słów, jaki wypowiadają o Nim ci, którzy jeszcze nie tak dawno „człowiekiem nie chcieli go widzieć”.
Zakończyłbym wezwaniem „Polsko! Obudź się!”, lecz boję się skojarzeń.