Przypatruję się z rosnącym zażenowaniem potyczce Krzysztofa Stanowskiego z Gazetą Wyborczą. K. Stanowski jest niewątpliwie świetnym dziennikarzem sportowym.

Gdy rzecz dotyczy jednak, tego na czym ja się z kolei znam, czyli polityki, w tym przede wszystkim polityki zagranicznej, odnotowywałem (bardziej może na etapie Kanału Sportowego niż Kanału Zero) mało wybredny gust jak chodzi o zapraszanych gości. Nie mogłem uwierzyć, że człowiek tak inteligentny jak Krzysztof Stanowski nie zauważa, że promuje ludzi oferujących proste odpowiedzi zamiast stawiania trudnych pytań.

Nie zmienia to faktu, że przeczytawszy tekst Gazety Wyborczej o Krzysztofie Stanowiskim, jego odpowiedź i replikę GW stwierdzam, że gdybym kiedykolwiek napisał artykuł z taką ilością przekłamań, półprawd i jawnych manipulacji, jaki opublikowała Wyborcza na temat Stanowskiego, to zanim wyleciałbym z pracy w Onecie, sam z siebie bym przeprosił.

Oczywiście żartuję, bo ani bym nie wyleciał, ani nie musiałbym przepraszać, bo taki tekst, jak to, co opublikowała Wyborcza, nigdy nie zostałby w Onecie opublikowany.

Zażenowanie, o którym wspomniałem w pierwszym zdaniu jest pochodną tego, że kiedyś GW była jednak marką samą w sobie. Była tytułem, z którym można się było wadzić (inna sprawa, że zazwyczaj jednostronnie), ale która jednak była na solidnym intelektualnym poziomie.

Dziwię się, że można się aż tak stoczyć. Dziwię się i trochę mi jednak przykro.

Autor: Witold Jurasz
(tekst pochodzi z konta Witolda Jurasza na Facebook’u).